Afleveringen

  • – Wtedy to była transakcja zupełnie przypadkowa – kupiliśmy pakiet akcji taniej niż wartość księgowa. Dziś Synthos to pięć zakładów w Europie, produkty speciality i rola lidera w transformacji energetycznej – mówi Sołowow.

    W rozmowie nie brak również anegdot z czasów, gdy budował swoje pierwsze biznesy. Opowiada o fuzji z Exbudem i odsprzedaniu go Skanskiej w hotelu Victoria.

    – Zaproponowali mi takie pieniądze, że spadłem z krzesła. Poprosiłem o 25 procent więcej, z czystej strategii negocjacyjnej. Transakcję dopięliśmy w jedną noc – wspomina.

    Choć przez lata inwestował w wiele sektorów, od budownictwa, przez chemię, po nowoczesną energetykę, dziś przyznaje: „Zazdroszczę kolegom, którzy są specjalistami w jednej branży. Wieloboista zawsze przegrywa na setkę ze sprinterem. Moja droga była trudniejsza, wymagała więcej skupienia, większej odporności. Nie idźcie moją drogą.”

    W wywiadzie wracamy też do najnowszego projektu Michała Sołowowa, małego atomu, który może zmienić przyszłość polskiej energetyki.

    – Projekt wymaga silnego partnerstwa z państwem, żadna strona nie udźwignie go finansowo w pojedynkę. To musi być wspólny wysiłek, harmonizacja na wielu poziomach: od polityki po agencje nadzoru – przekonuje przedsiębiorca.

    Jak przez 20 lat udało mu się utrzymać wzrost mimo kolejnych kryzysów? Jak radzi sobie z globalną konkurencją? Gdzie widzi dziś ryzyka dla dużego biznesu?

  • – Rynek stał się niezwykle spekulacyjny. I to jest największy problem dzisiejszych czasów. Ubolewam nad tym szczególnie jako zwolennik długoterminowego inwestowania. Dziś trudno jednoznacznie przewidzieć, w jakim kierunku podąży gospodarka światowa. Czy uda się uniknąć głębszej, długotrwałej recesji? Czy czeka nas tak zwane miękkie lądowanie, czy raczej gwałtowne załamanie, po którym dopiero przyjdzie odbicie? Niewykluczone, że czeka nas krótka, ale bardzo bolesna bessa, która dotknie wielu inwestorów – zwraca uwagę Alfred Adamiec.

    – Inflacja, choć często postrzegana jako problem, w krótkim okresie może działać na korzyść państwa: pozwala na realne zmniejszenie wartości zadłużenia i daje złudzenie wzrostu dobrobytu. Dla konsumentów, czyli de facto wyborców, oznacza to pozorne zadowolenie. Taki scenariusz bywa politycznie wygodny, można go podtrzymywać, dopóki rynek nie powie: ‘sprawdzam’. A jeśli to nastąpi, konsekwencje będą poważne. Może dojść do głębokiego kryzysu na rynku długu. Niewypłacalność dłużników oznacza jedno: wierzyciele tracą pieniądze. I wbrew pozorom nie chodzi tu wyłącznie o anonimowe fundusze inwestycyjne. Wierzycielami jesteśmy wszyscy: poprzez nasze oszczędności, lokaty, fundusze emerytalne. To nasze pieniądze są zagrożone – tłumaczy analityk.

    – Przez dekady w Europie i Stanach Zjednoczonych obowiązywał model, w którym młodzi ludzie, zaczynając od wynajmu, mogli z czasem przejść do zakupu własnej nieruchomości i spłacić kredyt hipoteczny przed emeryturą. Jednak gwałtowny wzrost cen nieruchomości w ostatnich latach znacząco utrudnił realizację tego modelu. Przyczyn tego skoku jest kilka, ale kluczowe znaczenie ma rosnące rozwarstwienie ekonomiczne oraz nadmiar gotówki w systemie finansowym. W dużej mierze jest to efekt polityki luzowania ilościowego (quantitative easing), czyli „drukowania” pieniędzy, które miało na celu pobudzenie gospodarki po kryzysie finansowym. Problem w tym, że te dodatkowe środki nie trafiły równomiernie do całego społeczeństwa, lecz w znacznym stopniu do najbogatszych, którzy zaczęli poszukiwać bezpiecznych form inwestowania kapitału. Nieruchomości stały się naturalnym celem tych inwestycji. Efekt? Młodzi, mimo wsparcia państwa, nie nadążali za rosnącymi cenami, co dodatkowo napędzało zyski tych, którzy już wcześniej ulokowali swoje środki w nieruchomościach: deweloperów, inwestorów czy właścicieli działek – opowiada Alfred Adamiec.

  • – KE była bardzo zdziwiona, gdy zobaczyła, jak bardzo nasza technologia jest niezależna od USA. Aż 99 proc. wszystkich komponentów pochodzi albo z UE, albo z Kanady. Nic z Chin i tylko niewielki ułamek ze Stanów, który zresztą w najbliższym czasie mamy zamiar zastąpić – mówił Grzegorz Brona. Creotech Instruments, którego jest prezesem i współzałożycielem, jest producentem systemów i podzespołów satelitarnych oraz zaawansowanej elektroniki dedykowanej m.in. do systemów sterowania komputerami kwantowymi. Działa również w obszarze lotniczych systemów bezzałogowych, gdzie dostarcza urządzenia i oprogramowanie m.in. do nadzoru ruchu dronów. Zdaniem Brony Europa powinna mieć dziś ograniczone zaufanie do USA i stawiać na rozwój własnych technologii. – Dotyczy to w szczególności tych usług, od których bezpośrednio zależy nasze bezpieczeństwo, jak komunikacja między rządami, komunikacja na polu walki, usługi związane z rozpoznaniem obrazowym czy nawigacją – tłumaczył prezes Creotechu.

  • Na inwestycji w samochód klasyczny można zyskać nawet 150 proc., ale można też bardzo dużo stracić. O czym pamiętać przed kupnem takiego auta? Z jakimi kosztami to się wiąże? Które marki brać pod uwagę? I jakie samochody kupić za 50, 100 i 500 tys. zł – w kolejnym odcinku podcastu magazynu „Forbes” Jan Bolanowski rozmawia z Piotrem Burchardem redaktorem prowadzącym Auto Świat Classic

    Polacy kochają klasyczne samochody, ale miłość i zyski nie zawsze idą w parze. - Bardzo wiele złego uczyniły programy telewizyjne, które pokazują, że praktycznie w ogóle progu wejścia w klasyczną motoryzację nie ma - mówi Piotr Burchard. Podkreśla, że brak wiedzy inwestora może się zemścić, bo inwestycja w samochody klasyczne wiąże się ze sporymi kosztami stałymi. - Był taki moment, że Polacy rzucili się na inwestowanie w klasyczne pojazdy bardzo często nieumiejętnie. To pomału się kończy. Dużo zrobiła pandemia, bo ludzie, którzy chcieli inwestować, a tak naprawdę nie było ich na to stać, zostali z samochodami, które tak naprawdę nie były ich długoterminową lokatą kapitału. Te samochody były wtedy sprzedawane i było widać tąpnięcie zwłaszcza na rynku youngtimerów. To właśnie były samochody od osób, które tak naprawdę nie powinny się za to zabierać.

    Największe zyski osiąga się zwykle na drogich modelach. Ale specyficznym rynkiem jest też segment starych samochodów produkowanych w Polsce. Tutaj cenami rządzi nostalgia i lokalna specyfika. - Te samochody mówię o maluchach polonezach, dużych kwiatach, one poza granicami naszego kraju już tak cenne nie są - mówi Burchard.

    Niemiec płakał, jak sprzedawał, a starsza pani jeździła tylko do kościoła? Ekspert przestrzega przed wszelkiego rodzaju okazjami. Jego zdaniem w epoce internetu okazji na tym rynku już nie ma. Zdarzają się natomiast przypadki podrabiania oryginalnych modeli.

    Z drugiej strony rynek klasycznych samochodów potrafi jednak odwdzięczyć się dużymi zyskami, średnio 30-40 proc. w kilka lat, a nawet dużo więcej. Poza tym, jak stwierdza Piotr Burchard samochodu klasycznego nie trzeba traktować jak sztabki złota i trzymać w zamknięciu, tylko można się nim cieszyć na co dzień. To też jest ważny zwrot z inwestycji.

  • Po czym pracownik korporacji może poznać, że coś się wokół niego dzieje? – Zwykle bywa tak, że wszyscy dookoła spodziewają się zwolnienia jakiejś osoby, a ona nie. To znany mechanizm psychologiczny, widziałem to wielokrotnie. Pamiętam, jak podczas rozmowy z dyrektorem na kilka krajów, który przyjechał do Polski zwolnić pracownika, usłyszałem: „Ten człowiek na pewno się domyśla, ponieważ po pierwsze: miał słabe wyniki finansowe, a po drugie: nigdy do niego nie przyjeżdżałem, więc fakt, że teraz to zrobiłem, nie może być inaczej zinterpretowany. A po trzecie, coraz więcej czasu spędzam z jego bezpośrednimi podwładnymi”. Tymczasem ten pracownik w ogóle się nie spodziewał, popłynęły nawet łzy – mówi Piotr Kuron. Ekspert jest przeciwny stosowanym często przy zwolnieniach metodom, jak natychmiastowe odcięcie od systemu i niemożność wysłania przez menedżera nawet pożegnalnego maila. – Część firm uznaje, że jeżeli osoba ma dostęp do danych wrażliwych, jak wynagrodzenia ludzi, pieniądze firmowe w banku czy w instytucji ubezpieczeniowej itp., to po prostu nie ma innego wyboru. Odcina się ją, żeby zminimalizować ryzyko niepożądanych zachowań. Tylko z moich doświadczeń wynika, że w takich przypadkach wysokie ryzyko dotyczy zwykle mniejszości firm, które działają na rynku. W większości przypadków dałoby się uniknąć drastycznego odcinana – przekonuje. Mówi też, dlaczego ludzie decydują się na pójście do sądu pracy i jak tego można było uniknąć.

  • - Absolutnie jest to możliwe i do tego dąży Komisja Europejska Ursuli von Der Leyen, zapowiadając przygotowanie planu całkowitego odejścia od rosyjskich węglowodorów – mówi Julia Ćwiek, kierowniczka projektu w Dziale Transformacji Strategicznej Orlen.

    Przedstawicielka spółki podkreśla, że działania te wymagają jednak odpowiedniego zaplecza infrastrukturalnego i nie należy zapominać o zapewnieniu dywersyfikacji w dostawach z innych krajów.

    Kiedy mogłoby dojść do odcięcia od rosyjskich surowców?

    - Obecnie udział rosyjskiego gazu w UE to około 18 proc. Na pewno nie uda się tego zredukować w ciągu kilku miesięcy ze względu na potrzebę rozwoju infrastruktury importowej i interkonektorowej. Jak widzimy na przykładzie Polski, jedynie konsekwentna, długoterminowa polityka surowcowa jest w stanie finalnie zapewnić bezpieczeństwo i uniezależnienie od jednego dostawcy. To samo potrzebne jest na arenie UE, jednak tutaj, nie wszystkie państwa są zgodne co do kierunku – wyjaśnia Ćwiek.

    Jakie konkretne działania są podejmowane w celu pełnego uniezależnienia regionu Morza Bałtyckiego od dostaw z Rosji?

    Kierowniczka projektu w Dziale Transformacji Strategicznej Orlen tłumaczy, jakie korzyści dla bezpieczeństwa energetycznego Polski i regionu wynikają ze współpracy krajów nadbałtyckich.

    - Udział gazu z Rosji w strukturze importu regionu spadł z 68 proc. w 2018 roku do 4 proc. w 2023 roku. Stało się to przede wszystkim dzięki historycznemu rozwojowi terminali gazowych, które pozwalają na większy import drogą morską, co minimalizuje potrzebę użycia rurociągu. W regionie mamy kilka sporych terminali LNG i FSRU m.in. w Świnoujściu, Kłajpedzie czy Inkoo w Finlandii. Planowany jest dalszy rozwój, np. w przypadku FSRU Gdańsk – wylicza.

    Zdaniem ekspertki warto pamiętać, że import LNG oraz wykorzystanie Baltic Pipe umożliwiły zastąpienie rosyjskiego gazu. - Rozbudowa interkonektorów gazowych może wspierać regazyfikację w celu przesyłu gazu między państwami sąsiadującymi – da to możliwość wykorzystania przepustowości rurociągów w regionie. Nie można jednak zapominać, że rozwijając zero i nisko emisyjne źródła energii, uniezależniamy się od dostaw węglowodorów których jak wiemy, w regionie naturalnie nie mamy wystarczająco – dodaje Julia Ćwiek.

  • Pierwszym i najważniejszym czynnikiem wpływającym na cenę złota jest obecna sytuacja geopolityczna i gospodarcza. Po ostatnich zawirowaniach w światowej polityce, w tym napięciach między wielkimi potęgami, oraz w obliczu niepewnej globalnej sytuacji makroekonomicznej, inwestorzy szukają stabilności. – Donald Trump jest obecnie najważniejszą postacią na świecie. Jego nieprzewidywalność sprawia, że jakiekolwiek informacje o nim szybko się dezaktualizują. To z kolei wpływa na sytuację na rynku, powodując, że tradycyjnie bezpieczne aktywa, takie jak dolar czy amerykańskie obligacje, przestają pełnić swoją rolę. W związku z tym inwestorzy coraz częściej wybierają złoto – tłumaczy Michał Stajniak, wicedyrektor działu analiz w XTB

    Dużych zakupów złota dokonują także banki centralne. Jeszcze niedawno odpowiadały za 10-15 proc. popytu, a teraz ich udział wzrósł do znacznie ponad 20 proc. Bankierzy centralni też czują się niepewnie, dlatego chcą dywersyfikować rezerwy walutowe i odchodzić od amerykańskiego dolara.

    Równocześnie wpływ na wzrost cen złota mają oczekiwania rynkowe co do obniżek stóp procentowych, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Luzowanie polityki monetarnej USA zazwyczaj prowadzi do niższej atrakcyjności dolara i amerykańskich obligacji skarbowych, czyli tradycyjnych konkurentów dla złota jako tzw. bezpiecznego aktywa.

    - Kolejnym aspektem, który wpływa na wzrost wartości złota jest wojna handlowa, która sprawiła, że zaczęto transportować je w dużych ilościach. Okazało się, że Stanom Zjednoczonym zaczyna brakować tego cennego kruszcu. W obliczu możliwości nałożenia ceł na wszystkie produkty, w tym również złota, inwestorzy, fundusze i giełdy spieszą się z jego zakupem w obawie, że wkrótce stanie się 25 proc. droższe - zwraca uwagę gość podcastu.

    Co czeka złoto w przyszłości? Czy jego cena będzie nadal rosła, czy doświadczymy korekty? Czy inwestowanie w złoto będzie nadal atrakcyjną opcją w portfelu każdego inwestora szukającego stabilności i ochrony przed inflacją?

  • W roku 2023 Polska zakontraktowała w USA uzbrojenie za 120 mld zł, a rok później - za ok. 70 mld zł. Czy za tymi zakupami idzie adekwatny wkład w Polski przemysł? - tak brzmiało pierwsze pytanie, jakie zadaliśmy redaktorowi Mariuszowi Cielmie, ekspertowi do spraw wojskowości. – Amerykanie znani są z tego, że raczej nie chcą się dzielić technologiami – przyznaje Cielma.

    Pytanie, czy nie chcą się nimi dzielić z nikim, czy może nie chcą się dzielić z Polską? Za 96 śmigłowców szturmowych Apache zapłacimy Amerykanom 40 mld zł (ok. 12 mld zł), a mimo tego kadłuby do nich wykonają Indie, które dla siebie zamawiają niecałe 30 sztuk. Za blisko 4,6 mld dol. Kupujemy – bez offsetu - 32 myśliwce F-35, a w tym samym czasie Niemcy, które kupują tylko kilka sztuk więcej, oprócz myśliwców, będą też miały fabrykę. Może więc źle negocjujemy z Amerykanami? Albo ci najzwyczajniej widzą, że nie muszą nam wiele dać, skoro i tak kupujemy sprzęt głównie od nich?

    Mariusz Cielma z jednej strony zwraca uwagę, że niewielki wkład inwestycyjny Amerykanów w polską zbrojeniówkę wynika z tego, że polska zbrojeniówka w dużej mierze nie jest jeszcze dość zaawansowana technologicznie, żeby udźwignąć ciężar produkcji zaawansowanego amerykanskiego sprzętu. Z drugiej strony, ekspert nie ukrywa, że jego zdaniem łatwiej niż od Amerykanów byłoby nam wynegocjować inwestycje zbrojeniowe od partnerów z Unii Europejskiej. To jednak wymaga kontraktów.

    Cielma przyznaje, że jeśli chodzi o wiele zaawansowanych systemów, Europa pozostaje w dużym stopniu zależna od USA. Rozwijając jednak partnerstwa z krajami UE i Europy – a także z Koreą Południową i Brazylią - tam, gdzie jest to możliwe, możemy doprowadzić do tego, że Polska zbrojeniówka stanie się bardziej wymagającym partnerem również dla Amerykanów.

    Przede wszystkim musimy mieć świadomość tego, co chcemy budować. Przykładem dla nas, który często podaję, jest Turcja. W latach 80. miała zbrojeniówkę na niższym poziomie niż Polska. A dzisiaj mają całą masę produktów. Aż niekiedy jestem sam zaskoczony, że naprawdę te wszystkie samoloty, śmigłowce, pociski rakietowe, okręty, że oni byli w stanie to wszystko zrobić. A wygląda na to, że ta długoterminowa polityka, która dużo dalej sięga, niż cztery lata kadencji parlamentu, przynosi tam skutek - mówi Mariusz Cielma.

  • Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu.

    – Według moich obserwacji bańka na rynku mieszkaniowym pęka już od lutego zeszłego roku, czyli mniej więcej od roku. Tylko nie było tego na początku widać – mówi Piotr Kuczyński.

    Jego zdaniem niewiele wystarczy, aby skala obecnie obserwowanych spadków cen mocno wzrosła, choć wskazuje też maksymalny pułap, którego raczej nie przekroczymy.

    Ekspert uważa, że w obecnych warunkach kupowanie mieszkania jako lokatę kapitału nie ma większego sensu.

    – Mówimy tu o rentowności na poziomie maks. 5 proc. A tyle to ma się przecież na obligacjach, które do tego dają pewność. Nie ma najemców, nie ma możliwości zniszczenia mieszkania, konieczności przeprowadzenia remontu i tak dalej. No ale ludzie sobie wbili w głowę, że to jest doskonała lokata kapitału, bo z jednej strony mogą wynajmować, a jednocześnie cena mieszkania będzie szła w górę. A więc kapitał wspaniale procentuje w dwóch różnych kierunkach. Tyle że, jak widać, z tym wynajmem jest tak sobie, a cena może zacząć spadać – przekonuje Kuczyński.

    Przestrzega też przed zakupem nieruchomości za granicą, co w niektórych przypadkach może okazać się ryzykowne.

    – Zamożniejsi Polacy masowo kupują mieszkania w Portugalii, Hiszpanii, Bułgarii – przyznaje, po czym zaznacza: – Jednak w tej chwili oprócz wysypu chętnych do zakupu pojawił się wysyp chętnych do pośredniczenia w tym zakupie. Wszystkich przestrzegam, bo jest wielu spryciarzy, którzy mogą nas po prostu pozbawić pieniędzy.

  • – Dopóki nie zaczniemy kolonizować nowych planet, ziemia pozostaje dobrem, którego nie jesteśmy w stanie wytworzyć. Moment zakupu nie ma aż tak dużego znaczenia. Oczywiście, istnieje wiele czynników wpływających na tempo wzrostu wartości gruntów, jednak inwestowanie w nie zawsze warto rozważyć. Uważam, że w obecnych warunkach jest to jedna z najlepszych opcji inwestycyjnych, zarówno w perspektywie średnio, jak i długoterminowej – zapewnia Artur Orzełowski, założyciel Akademii Inwestora i właścicielem serwisu wlasnadzialka.eu. Czy istnieją alternatywne metody generowania zysków z tej inwestycji, czy też jej rentowność zawsze opiera się na wzroście wartości w czasie? Oczywiście. Sposobów jest wiele. Pierwszy z nich, tak jak już wspominałem, polega na budowaniu majątku – zarówno własnego, jak i dla przyszłych pokoleń. Taką nieruchomość można traktować jako długoterminowe zabezpieczenie, na przykład na emeryturę, czy też jako kapitał na lepszy start dla dzieci. Z kolei średnioterminowy zysk można osiągnąć inwestując w grunty położone w pobliżu miast. Kluczem jest monitorowanie sytuacji na rynku i nabywanie ziemi w lokalizacjach, gdzie aktualnie jest na nie popyt. To zwiększa prawdopodobieństwo, że za chwilę w tym miejscu powstanie infrastruktura czy rozpoczęcie budowy nowych obiektów, co znacząco podnosi wartość nieruchomości. Czy z pozoru nienajlepszy teren może okazać się świetną inwestycją? – Kiedyś zgłosił się do mnie mężczyzna, który kupił ziemię, po czym zaczął rozpaczać. Okazało się, że działka była zalana – po prostu stała na niej woda, a wokół panowało bagno. Mówił, że nie wie, co z nią zrobić. Zapytałem go, czy gdyby nie była zalana, mógłby cokolwiek na niej postawić. Odpowiedział, że nie, bo dowiedział się, że nie można tam nic wybudować. Zidentyfikowaliśmy wysokie wody gruntowe jako główny problem, a potem wpadliśmy na pewien pomysł: właściciel wykopał staw, a na nim zbudował tratwę, na której można nocować. Zainteresowanie wynajmem tej nietypowej atrakcji przerosło jego oczekiwania. Do tego zarybił staw, co jeszcze bardziej zwiększyło jego dochody. Dziś ta działka przynosi mu ogromne zyski.

  • –Tak naprawdę każdy może osiągnąć status finansowy, o którym marzy – zapewnia Dorota Sierakowska, analityczka rynków finansowych i założycielka społeczności Girls Money Club. Jak zapewnić sobie finansowy raj dzięki zwykłej pracy i inwestowaniu w polskich warunkach? – Pierwszy filar to zwiększanie swoich przychodów, ale o tym za chwilę. Drugi? Oszczędzanie. Ten nazwałabym raczej świadomym wydawaniem pieniędzy – mówi Dorota Sierakowska. – Czasami paradoks polega na tym, że jak ktoś dobrze zarabia, myśli, że będzie mu dużo łatwiej o te pieniądze dbać, oszczędzać. Współcześnie jesteśmy w stanie wydać każdą sumę, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. To się nazywa inflacją stylu życia. Po prostu wydajemy coraz więcej, wraz z rosnącymi zarobkami – dodaje. Zwiększenie zarobków i uszczelnienie budżetu to jednak nie wszystko. Równie ważny jest trzeci filar, czyli inwestowanie. Musimy zagonić zaoszczędzone pieniądze do pracy. Żebyśmy nie tylko my zarabiali, ale i nasz kapitał dla nas pracował. – Jeżeli chcesz ponadprzeciętnie zarabiać, to musisz polubić niepewność. Musisz zaakceptować fakt, że nie masz wpływu na wszystko i odpuścić próbę kontrolowania tych aspektów. Nie wiemy, kiedy będzie wielki krach finansowy. Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć w stu procentach.

  • – W najbliższych miesiącach na pewno powinniśmy przyzwyczaić się do zmienności. Ceny akcji będą mogły nagle rosnąć albo spadać. Ta sama sytuacja będzie miała miejsce w przypadku złota, walut czy zyskujących na popularności kryptowalut – mówi Daniel Kostecki, główny analityk rynków CMC Markets.

    Ekspert zwraca uwagę, że Donald Trump przyzwyczaił nas już do zmienności podczas swojej pierwszej prezydentury. Jednak tym razem skala jego działań – a co za tym idzie również zmienności – będzie nieporównywalnie większa.

    – Nadążanie za wypowiedziami i kierunkami w polityce staje się nowym trendem. Kiedyś musieliśmy patrzeć na trendy konsumpcyjne czy na nowości sprzętowe. Jak się pojawiał nowy model iPhone’a, no to kupowało się akcje Apple’a. Teraz wsłuchujemy się w to, co powiedział ten czy inny polityk. Jak Trump mówi na przykład, że OZE od teraz jest złe, to sprzedajemy akcje spółek z tego sektora. To wszystko robi się strasznie skomplikowane dla osób, które nie siedzą w tym na co dzień.

    A co czeka GPW?

    – Trzeba pamiętać, że na warszawskiej giełdzie za ponad 60 proc. obrotu odpowiadają inwestorzy zagraniczni. Jeśli Europa i Polska nie pójdą na układ z USA w sprawie ceł, to ten kapitał nie trafi na naszą giełdę. Nie znoszę, kiedy polityka miesza się do rynków finansowych, ale dzieje się to coraz częściej – mówi Kostecki.

  • Oszczędzanie na emeryturę to dla Polaków temat trudny. - Przestałem używać słowa emerytura, a zacząłem używać słowa przyszłość. Trochę mniej ludzi mi ucieka – przyznaje Tomasz Jaroszek, bloger finansowy, ekspert od inwestowania i finansów osobistych w rozmowie z Janem Bolanowskim. Zamiast narzekać na niskie emerytury z ZUS, lepiej wziąć sprawy we własne ręce, radzi Jaroszek. Rozmawiamy o tym jak najlepiej oszczędzać na emeryturę, w co inwestować i kiedy jest już naprawdę ostatni dzwonek, by pomyśleć o swojej przyszłości

    - Jeśli ktoś ma duże wątpliwości co do polskiego systemu emerytalnego, to pisanie negatywnych komentarzy pod profilem ZUS-u tak jakby nie rozwiązuje problemu – mówi Tomasz Jaroszek. Jednocześnie zwraca uwagę, że w myśleniu o emeryturach uciekł nam element sprawczości. Zamiast tego dominują negatywne emocje.

    Niepokój, obawa i strach – to według badań najczęstsze uczucia, które towarzyszą 40-latkom, gdy myślą o swojej przyszłej emeryturze. Z drugiej strony ich wyobrażenia o wysokości przyszłych emerytur znacząco odbiegają od rzeczywistości… tylko że w górę. Większość osób z pokolenia milenialsów po przejściu na emeryturę boleśnie zderzy się z rzeczywistością, o ile nie zacznie samodzielnie oszczędzać i inwestować.

  • Cena bitcoina przekroczyła niedawno psychologiczną barierę 100 tys. dolarów. Z czego wynikają te wzrosty? Czy polityka Donalda Trumpa może tę cenę podbić jeszcze bardziej? Czy warto przy tych poziomach jeszcze w ogóle inwestować w króla kryptowalut, czy może jest już na to za późno? W pierwszym odcinku podcastu magazynu „Forbes” Paweł Strawiński rozmawia z Marcinem Witusiem, ekspertem rynku kryptowalutowego oraz prezesem i zarządzanym w funduszu Geco Capital.