Afleveringen
-
Masło przekroczyło granicę 10 zł za kostkę, wywołując reakcje na rynku, w rządzie i w społeczeństwie. Dlaczego jego cena stała się symbolem problemów ekonomicznych? Czy masło to już towar luksusowy? Maślanej historii, która przenika politykę, memy i codzienne życie Polaków, przygląda się gość podcastu „Rzecz w tym”. Skąd się wziął problem z masłem? - Stąd, że idą święta – mówiła w podcaście „Rzecz w tym” Aleksandra Ptak-Iglewska, dziennikarka działu ekonomicznego „Rzeczpospolitej”. Masło odgrywa szczególną rolę w polskich tradycjach kulinarnych, zwłaszcza w okresach świątecznych. Ale nie tylko. - Ewidentnie masło stało się towarem luksusowym – ironizowała Ptak Iglewska. Jednak – ono może być postrzegane jako towar luksusowy, a jednak w tym roku za średnią pensję można kupić 721 kostek masła – o 150 więcej niż nawet dwa lata temu, choć jego ceny faktycznie rosły. Skąd ta „maślana panika”?Ale przecież to nie pierwszy raz, gdy cena kostki, czy jak żartują niektórzy sztabki, masła przekroczyła 10 złotych. - Nie można ubezpieczyć lodówki, ale lodówkę z zawartością masła można już ubezpieczyć – ironizowała dziennikarka.- Masło stało się przedmiotem debat politycznych – zauważyła bohaterka środowego wydania podcastu „Rzecz w tym”. Bo sprawa dotyka bezpośrednio portfeli Polaków. Ptak-Iglewska podkreśliła niestabilność cen na rynku rolnym. To, co dziś obserwujemy na półkach sklepowych, to skutek wielu czynników: globalnych zmian w produkcji, inflacji i decyzji politycznych.Polityczny teatr na maśle?I przedstawiła argumentację, z której wynika, że sprawa ma charakter polityczny. Rząd zdecydował o sprzedaży tysiąca ton masła. - Czy to jest dużo czy mało? No to to jest kropla masła w morzu mleka, bo miesięczna produkcja masła w Polsce to są 20-22 tysiące ton, czyli to jest 1/22 miesięcznej produkcji – mówiła dziennikarka przekonując, że że taka skala ingerencji rynkowej nie będzie miała wpływu na ceny tego produktu. - Ekspert, do którego wyczucia rynku naprawdę mam zaufanie, mówi, że prawdopodobnie to masło po prostu zostanie wywiezione szybko na rynki, gdzie to jest jeszcze droższe, czyli Niemcy, Holandia, bo tam będzie większy zarobek.W dodatku data ważności masła, które sprzeda Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych upływa już za pół roku, jak wynika ze szczegółowego opisu oferty – masło ma dwa lata przydatności, ale w magazynach może być przechowywane jedynie półtora roku. Czyżby więc rząd chciał zarobić kilka punktów poparcia pokazując, że interweniuje, a i tak musiał sprzedać mrożone masło z magazynów, bo zostało wyprodukowane półtora roku temu i trzeba było je sprzedać? Więcej na stronie: rp.plTwitterze: twitter.com/rzeczpospolitaFacebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolitaLinkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/
-
W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Anasem Adim, syryjskim przedsiębiorcą i wieloletnim mieszkańcem Polski. Historia Syrii, brutalność rządów Asada oraz marzenia o wolności i demokracji – to główne tematy tej rozmowy. Jak wygląda życie Syryjczyków po dekadach wojny domowej? Czy Syria ma szansę na pokojową i demokratyczną przyszłość?
Droga do Polski i wspomnienia z Hamy
Anas Adi opowiada o swojej drodze do Polski oraz o bolesnych wspomnieniach z rodzinnej Hamy, gdziew 1982 roku był świadkiem brutalnej masakry dokonanej przez reżim Baszara Asada. „Byłem nastolatkiem, gdy miasto zostało zbombardowane. To była rzeź – 40 tysięcy ludzi straciło życie” – wspomina.
Propaganda reżimu i prawdziwe oblicze wojny
Rozmówca podkreśla, że wojna w Syrii nie zaczęła się od terroryzmu, ale od pokojowych protestów tłumionych brutalnie przez rząd. „Cała propaganda reżimu mówiła o walce z terroryzmem. To była bzdura. Ludzie chcieli godności i demokracji” – mówi Adi, wskazując na manipulacje Asada i jego służb specjalnych.
Nadzieja na demokratyczną Syrię
Anas Adi wierzy, że Syryjczycy nie pozwolą na nową formę dyktatury, niezależnie od tego, czy byłaby religijna, czy polityczna. „Syryjczycy dojrzeli. Po 54 latach dyktatury niezgodzą się na żadną inną formę tyranii” – podkreśla.
Rola Rosji i międzynarodowe interesy
Adi krytykuje postawę Rosji, która wsparła reżim Asada, doprowadzając do dalszej eskalacji konfliktu. „Rosja zrobiła ogromny błąd, stawiając na Assada. Syryjski naród tego nie zapomni” – mówi.
Przyszłość Syrii w oczach emigrantów
Czy Syria ma szansę na odbudowę? Adi wyraża nadzieję na przyszłość: „Marzę o Syrii otwartej i tolerancyjnej, gdzie prawo będzie respektowane, a ludzie będą mogli żyć wpokoju”. Jego wizja to kraj, który odbudowuje się na fundamentach demokracji i współpracy wszystkich grup społecznych.
-
Zijn er afleveringen die ontbreken?
-
W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Marzena Tabor-Olszewska rozmawia z Kamilem Kołsutem, szefem działu sportowego Rzeczpospolitej, o kontrowersjach i kulisach rekomendacji Andrzeja Dudy jako kandydata na członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Czy była głowa państwa ma wystarczające kompetencje, aby reprezentować Polskę w MKOl, i jakie ambicje stoją za tą decyzją? Nominacja Andrzeja Dudy – kontrowersje i reakcje Polski Komitet Olimpijski zaproponował Andrzeja Dudę jako kandydata do MKOl. Decyzja ta wzbudziła emocje, szczególnie w środowisku sportowym. Jak przypomina Kamil Kołsut: - Członek MKOl reprezentuje ruch olimpijski, a nie swój kraj - co stawia pytania o doświadczenie byłego prezydenta w tej dziedzinie. Sportowiec czy polityk – kto lepiej pasuje do MKOl? Gość podcastu zauważa, że do MKOl należą zarówno politycy, jak i sportowcy. Wśród członków są np. była prezydent Chorwacji czy Emir Kataru. Jednak w opinii Kamila Kołsuta, w przypadku Andrzeja Dudy: - Do tej pory nie zdradził się z wielką wiedzą o sporcie i olimpizmie. Poza tym, że przyznawał ordery”. Marzena Tabor-Olszewska pytała o motywacje Andrzeja Dudy: czy to ambicja, czy chęć aktywności po prezydenturze? Kamil Kołsut odpowiada: - To przede wszystkim okazja do zaspokojenia ambicji i zagospodarowania siebie. Raczej nie sądzę, żeby była to chęć zmieniania świata olimpijskiego”. Maja Włoszczowska a przyszłość polskiej reprezentacji w MKOl Obecnie Polskę w MKOl reprezentuje Maja Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska, która pełni funkcję wiceszefowej komisji zawodniczej. Jej kadencja kończy się w 2028 roku, a nominacja Andrzeja Dudy mogłaby zamknąć jej drogę do dalszej działalności w MKOl jako członka niezależnego. Choć prezes PKOl Radosław Piesiewicz mówi o pilnej potrzebie zatwierdzenia kandydatury, Kamil Kołsut wyjaśnia: - MKOl w przyszłym roku nie będzie wybierał nowych członków. Najwcześniej może się to wydarzyć w 2026 roku”.Czy kandydatura byłego prezydenta okaże się dla Polski korzystna? W podsumowaniu Kamil Kołsut podkreśla, że w Polsce mamy wielu wybitnych sportowców, którzy mogliby lepiej odnaleźć się w tej roli: „Osobiście wolałbym, aby taką funkcję pełnił były sportowiec, znający języki i zorientowany w strukturach międzynarodowych”.Zapraszamy do słuchania podcastu „Rzecz w tym” na stronie Rzeczpospolitej oraz w serwisach streamingowych. Dowiedz się więcej o sporcie, polityce i ich wzajemnych wpływach.Więcej na stronie: rp.plTwitterze: twitter.com/rzeczpospolitaFacebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolitaLinkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/
-
Minister rozwoju Krzysztof Paszyk ogłosił w czwartek rano, że nie będzie kredytu O proc. Czy to koniec wielkich obietnic koalicji? Jak rząd Donalda Tuska radzi sobie w polityce mieszkaniowej? Czy to był stracony rok? W przededniu rocznicy powołania rządu w podcaście „Rzecz w tym” jego osiągnięcia gabinetu podsumowuje Adam Roguski.
Minister Krzystof Paszyk kończy sagę o kredycie 0 proc. Michał Płociński i Adam Roguski analizują poranne słowa ministra, które odbijają się szerokim echem. Roguski zwraca uwagę, że choć minister wspomniał o nowych propozycjach mieszkaniowych, które poznamy na początku przyszłego roku, to w praktyce po tym wywiadzie ministra chaos w polityce mieszkaniowej rządu tylko się pogłębia. „To była słowna szermierka. Minister nie dokończył myśli i zostawił społeczeństwo z pytaniami” – ocenia dziennikarz działu ekonomicznego „Rzeczpospolitej”.
Kredyt „Na start” – symbol chaosu pierwszego roku rządu Donalda Tuska
Projekt kredytu 0 proc., przemianowany z czasem na kredyt „Na start”, od miesięcy tkwi w Kancelarii Premiera. Adam Roguski podkreśla, że kluczowe decyzje wciąż nie zapadły, co blokuje rynek nieruchomości. „Jeśli minister mówi, że kredytu 0 proc. nie będzie, to powinien jasno powiedzieć: albo kasujemy tę ustawę w ogóle, albo ją forsujemy”.
Rząd zapowiadał też rozwój budownictwa społecznego i komunalnego, ale wciąż to wszystko pozostaje jedynie w fazie planowania. Problemem są zarówno ograniczone fundusze, jak i brak chęci samorządów do przyjęcia odpowiedzialności za utrzymanie takich mieszkań. „Budowa to jedno, ale największym wyzwaniem jest to, co potem. Znanym problemem jest m.in. kłopot ze ściąganiem czynszów z mieszkań komunalnych. Samorządy nie chcą tego brać na swoją głowę” – wskazuje Roguski.
Uwolnienie gruntów – czy to coś zmieni? Brak kierunkowych decyzji po roku rządów
Projekt uwolnienia gruntów zapowiedziany na pierwszy kwartał przyszłego roku ma poprawić dostępność działek budowlanych. Roguski zaznacza jednak, że to jedynie część problemu. „Brakuje uproszczenia procedur inwestycyjnych, które mogłyby przyspieszyć realizację projektów budowlanych” – zauważa.
Fragmentacja koalicji rządowej paraliżuje politykę mieszkaniową. Lewica promuje budownictwo społeczne, PSL i Koalicja Obywatelska tanie kredyty, a Polska 2050 balansuje między tymi koncepcjami. „Po roku koalicja powinna podjąć kierunkowe decyzje, ale na razie mamy chaos i brak efektów” – komentuje Roguski.
Krótkoterminowy najem – regulacje z opóźnieniem
Polska musi dostosować się do unijnych wymogów dotyczących najmu krótkoterminowego, ale nawet nie zostały jeszcze ogłoszone założenia projektu ustawy. Regulacje miałyby objąć rejestrację mieszkań i właścicieli, co w innych krajach już działa, ale u nas wciąż pozostaje jedynie w bliżej nieokreślonych planach.
Na pytanie, czy rok rządów był stracony, Roguski odpowiada: „Przy tak różnorodnej koalicji można się spodziewać opóźnień, ale rynek potrzebuje konkretnych decyzji. Obietnice kredytów 0 proc., budownictwa społecznego czy uwolnienia gruntów na razie pozostają tylko w sferze zapowiedzi”. Czy najbliższe miesiące przyniosą przełom? A może chaos w polityce mieszkaniowej będzie dalej się pogłębiał? -
Dlaczego wybory prezydenckie w Rumunii wzbudziły takie kontrowersje? Jak mechanizmy dezinformacji i ingerencji zewnętrznych wpłynęły na wynik głosowania i doprowadziły do jego unieważnienia? Analityk mediów społecznościowych Michał Fedorowicz zdradza kulisy tego zaskakującego procesu politycznego.
- Proces wyborczy w Rumunii został zakwestionowany z powodu szeroko zakrojonej operacji informacyjnej, której celem było wpłynięcie na wynik wyborów – tłumaczy Michał Fedorowicz przewodniczącym europejskiego kolektywu analitycznego Res Futura. - Służby rumuńskie wskazały na naruszenie przestrzeni internetowej przez aktorów trzecich – mówi Fedorowicz. Operacje dezinformacyjne były nie tylko skierowane na wewnętrzny rynek rumuński, ale również miały szeroki oddźwięk w krajach sąsiednich, takich jak Polska czy Ukraina. Manipulacje te podważyły zaufanie obywateli do procesu demokratycznego.
Wybory te miały być przeprowadzone w standardowy sposób, jednak według ekspertów, zewnętrzni aktorzy włamali się do przestrzeni medialnej i społecznościowej. Efektem były oskarżenia o manipulacje oraz decyzja sądu konstytucyjnego o nieważnieniu pierwszej tury głosowania.
Jak wyjaśnia Fedorowicz, jednym z kluczowych elementów tej kampanii była szeroko zakrojona manipulacja informacyjna, która rozpowszechniała chwytliwe hasła popularne w mediach społecznościowych i zyskały ogromny zasięg, budując obraz kandydata jako „idealnego przywódcy”. Odwołują się do resentymentu i lęków przed światem. – Kiedyś byliśmy wielkim państwem, jesteśmy ważni, powinniśmy sami decydować o sobie. Nie interesuje nas inne wojny. To już jest ciekawe. Chcemy pokoju, bo chcemy się rozwijać, dlatego, żeby mieć więcej pieniędzy w portfelu być ważnym i żeby się z nami liczyli. I to jest pierwsza taka podstawowa zbudowana narracja – opowiada Fedorowicz. Później zaś pojawia się odpowiedź?: jedynym kandydatem, który może nam to zapewnić, jest Călin Georgescu.
Czy w Polsce możliwe jest przeprowadzenie podobnej operacji? Zdaniem Fedorowicza, jesteśmy łatwym celem. Po pierwsze występują problemy gospodarcze, po drugie historyczne, silna polaryzacja, niskie zaufanie do państwa i mediów.
Jakie wnioski można wyciągnąć z wydarzeń w Rumunii? Czy manipulacje wyborcze staną się normą w Europie Środkowo-Wschodniej? O tym wszystkim posłuchasz w najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym”.
-
W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Bogusław Chrabota rozmawia z profesorem Romanem Kuźniarem o dramatycznym upadku reżimu Baszara Asada. Jakie siły doprowadziły do tego punktu po latach wojny domowej? Czy Syria ma szansę na odbudowę, a może czeka ją kolejna fala chaosu? Ekspert analizuje role Rosji, Turcji i Iranu oraz przewiduje konsekwencje dla Bliskiego Wschodu i świata.
Po 13 latach brutalnej wojny domowej reżim Baszara Asada upadł, pozostawiając Syrię na rozdrożu. Jak zauważa prof. Roman Kuźniar, zmiana ta nie była wynikiem jednego czynnika, ale całego splotu wydarzeń.
„To jest tak jak z wypadkami lotniczymi – na jedno wydarzenie składa się wiele przyczyn. Sytuacja zwyczajnie dojrzała, a Asad tego nie dostrzegł” – komentuje Kuźniar.
Turcja triumfuje, Rosja traci grunt
Kluczową rolę w sukcesie rebeliantów odegrała Turcja, która wspierała opozycję od samego początku konfliktu.
„Wygrała Turcja i to bardzo jednoznacznie. Erdogan jest ojcem chrzestnym tej rebelii, która obaliła Asada” – mówi profesor.
Z kolei Rosja, która przez lata utrzymywała Asada przy władzy, teraz zmaga się z własnymi problemami, przede wszystkim wojną na Ukrainie. Jak zauważa ekspert:
„Rosja i Iran przez lata ratowały reżim Asada, ale teraz nie mają sił, by go obronić.”
Iran na krawędzi, Kurdowie tracą
Iran, drugi filar wsparcia dla Asada, również osłabł. Wewnętrzne problemy i międzynarodowa presja zmusiły Teheran do ograniczenia działań w Syrii.
„Iran słabnie wewnętrznie, a jego wpływy na Bliskim Wschodzie maleją” – tłumaczy Kuźniar.
Na tej zmianie najbardziej ucierpią Kurdowie. Profesor Kuźniar nie ma złudzeń:
„Kurdowie tracą potężnie, bo Erdogan dostał wolne ręce. Nie będzie nikogo, kto stanie w ich obronie po stronie syryjskiej.”
Przyszłość Syrii: Szansa na odbudowę czy kolejne wojny?
Sytuacja w Syrii rodzi pytania o możliwość odbudowy i powrotu uchodźców. Czy nowa władza będzie w stanie ustabilizować kraj?
„Jeżeli nowa władza będzie się zachowywać mądrze, Syria może stać się atrakcyjna dla tych, którzy musieli uciekać” – mówi profesor Kuźniar.
Globalne konsekwencje i perspektywy dla Bliskiego Wschodu
Upadek Asada ma ogromne znaczenie dla całego regionu i świata. Jak zauważa Kuźniar:
„Izrael może dokładać do pieca, bo w interesie Netanjahu jest mieć wrogów i prowadzić destabilizację.”
Bliski Wschód stoi na progu nowego porządku, w którym układ sił będzie się dynamicznie zmieniał.
„Tempo wydarzeń w Syrii jest tak niebywałe, że trudno przewidzieć, czy dojdzie do wojny czy do rządu ocalenia narodowego.”
Zapraszamy do wysłuchania całego podcastu.
-
Polityka gospodarcza w Polsce to temat budzący skrajne emocje. W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” analizujemy ostrzeżenia Leszka Balcerowicza o „fałszywych świętych Mikołajach” rozdających obywatelom kosztowne prezenty, które w efekcie obciążają ich samych. Gościem poniedziałkowego odcinka podcastu jest Krzysztof Adam Kowalczyk, kierownik działu Ekonomia „Rzeczpospolitej”. Rozmawiamy o konsekwencjach rozdawnictwa pieniędzy, inflacji oraz stagnacji gospodarczej, która może uniemożliwić Polsce dogonienie Zachodu.
Leszek Balcerowicz w wywiadzie dla RMF wskazał, że luźna polityka pieniężna i fiskalna prowadzi do stagnacji, a nie rozwoju gospodarczego. Nasz gość przyznaje, że Balcerowicz ma rację. - Narodowy Bank Polski zbyt długo utrzymywał zerowe stopy procentowe, co wydłużyło okres wysokiej inflacji – mówi Krzysztof Adam Kowalczyk. Dyskusja rozwija się wokół błędów, które sprawiły, że Polacy odczuwają spadek siły nabywczej swoich oszczędności i wynagrodzeń.
Inflacja – efekt luźnej polityki
Rozmówca zwraca uwagę na przyczyny inflacji, które sięgają daleko przed pandemię czy wojnę w Ukrainie. - Zamiast ograniczać wydatki, rządy rozdawały pieniądze, a bank centralny nie trzymał lejców. Skutkiem był skok inflacji do 18% w 2022 roku – wyjaśnia Kowalczyk. Wskazuje też na działania polityczne przed wyborami, takie jak obniżki stóp procentowych, które służyły bardziej interesom władzy niż stabilności gospodarczej.
„Fałszywi święci Mikołajowie” w polskiej polityce
Leszek Balcerowicz w dzisiejszym wywiadzie dla RMF nazwał rządowych darczyńców „fałszywymi świętymi Mikołajami”. Kowalczyk rozwija tę metaforę: „To jakby ktoś dał ci pierścionek z brylantem na kredyt zapisany na twój PESEL. Święty Mikołaj okazuje się fałszywy, bo rachunek i tak zapłacisz sam”. Takie działania, zdaniem eksperta, prowadzą do zadłużenia państwa i obciążenia przyszłych pokoleń, które będą musiały spłacać te kosztowne prezenty.
Populizm kontra rozsądek
Polska gospodarka cierpi na zbyt duży wpływ polityki i populizmu, który napędza nieodpowiedzialne wydatki. - Nie da się wygrać wyborów bez obietnic typu 500+ czy 800+ – zauważa Kowalczyk. Problemem jest również brak woli politycznej, by przeprowadzać poważne rozmowy o konieczności oszczędzania czy zwiększania podatków w trudnych czasach.
Leszek Balcerowicz wskazuje, że obecna polityka gospodarcza prowadzi do stagnacji. Wciąż pozostajemy w tyle za krajami Zachodu w zakresie dochodów i produktywności. Kowalczyk podkreśla, że rozwiązaniem mogłoby być inwestowanie w innowacyjność i wzrost produktywności, a nie sztuczne podnoszenie płacy minimalnej czy wspieranie niskomarżowych sektorów gospodarki.
Polska ma jeden z najwyższych udziałów sektora państwowego w gospodarce w Europie. Zdaniem naszego gościa, przedsiębiorstwa kontrolowane przez państwo często działają mniej efektywnie. - Największe firmy energetyczne czy banki są zarządzane przez osoby z politycznego nadania, co nie sprzyja innowacyjności – mówi Kowalczyk. Przykłady krajów takich jak Norwegia pokazują, że sektor państwowy może działać efektywnie, ale wymaga profesjonalnego zarządzania.
Czas na poważne rozmowy
Na zakończenie rozmowy Kowalczyk apeluje o większą odpowiedzialność w polityce gospodarczej. Podkreśla, że społeczeństwo powinno być świadome, iż państwo nie ma własnych pieniędzy – rozdawane środki pochodzą z podatków lub długów. - Politycy boją się mówić o zaciskaniu pasa, bo to niemodne. Ale bez poważnych reform stagnacja gospodarcza będzie naszą codziennością – ostrzega.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o aktualnych analizach i prognozach gospodarczych, odwiedź dział Ekonomia na rp.pl. Zachęcamy też do słuchania kolejnych odcinków podcastu „Rzecz w tym”, w których omawiamy najważniejsze wyzwania stojące przed Polską i światem.
-
Precedens za precedensem: rząd upada, parlament jest sparaliżowany, a Marine Le Pen i Jean-Luc Mélenchon szykują się już na przedterminowe wybory prezydenckie. Emmanuel Macron próbuje być katechonem przeciwko ekstremizmom. Ale tym razem to się może nie udać – opowiada Kacper Kita w podcaście „Rzecz w tym”.
Francja stoi na krawędzi kryzysu politycznego, jakiego nad Sekwaną nie widziano od 1958 roku, a jego konsekwencje mogą się przełożyć na stabilność całej Unii Europejskiej. Co oznacza upadek rządu Michela Barniera? – wyjaśnia Kacper Kita, publicysta portalu Nowy Ład i autor magazynu „Plus Minus”, weekendowego wydania „Rzeczpospolitej”. A także autor książki „Saga rodu Le Penów”.
Emmanuel Macron w defensywie, a Marine Le Pen i Jean-Luc Mélenchon na fali
Liderzy skrajnej prawicy i lewicy jednoczą siły przeciwko Emmanuelowi Macronowi. Czy Francja zmierza ku scenariuszowi, w którym w drugiej turze wyborów prezydenckich zmierzą się wyłącznie „ekstrema”? Oboje liderzy opozycji – prawicowa Marine Le Pen i lewicowy Jean-Luc Mélenchon – próbują wykorzystać kryzys do osłabienia Macrona. Czy ich cel to obalenie prezydenta, czy przygotowanie się do wyborów w 2027 roku? Co oznacza groźba wiszącego nad Marine Le Pen procesu o defraudację funduszy Parlamentu Europejskiego i prawdopodobnego pozbawienia jej prawa do udziału w życiu publicznym?
Prezydent stara się ratować swoją pozycję, manewrując między wyborczym kalendarzem a szukaniem poparcia dla kolejnego premiera. „Macron próbuje być katechonem przeciwko ekstremizmom, ale czy jego narracja o byciu ostatnią ostoją stabilności jeszcze działa?” – zastanawia się Kita.Europa w kryzysie. Jak sytuacja we Francji przekłada się na stabilność Unii Europejskiej?
Francuski chaos to tylko wierzchołek góry lodowej. Niemcy, Hiszpania i inne kluczowe kraje Unii Europejskiej również zmagają się z poważnymi problemami. Czy to szansa dla Polski, by wzmocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej?
„Francja i Niemcy mają wewnętrzne problemy, ale też są między sobą pokłócone, co otwiera nowe możliwości dla innych państw Unii” – mówi Kacper Kita. „Dla Polski jest to szansa, żeby w tych rozgrywkach w Europie trochę ugrać – raz z jednymi, raz z drugimi”.
#Francja #Macron #PiątaRepublika #MarineLePen #JeanLucMélenchon #FrancuskaPolityka #UniaEuropejska #PodcastRzeczWtym #Rzeczpospolita #KacperKita #WyboryWeFrancji #PolitykaEuropejska #MacronKryzys #Francja2024 #PolitykaFrancji #PodcastPolityczny
-
„Obecna sytuacja w Trybunale Konstytucyjnym jest dysfunkcyjna i patologiczna – nie do pogodzenia z założeniami, które leżały u podstaw tej instytucji" – mówi Tomasz Pietryga w podcaście „Rzecz w tym”. Czy jest jeszcze szansa na przywrócenie jej pierwotnej roli strażnika prawa? Co dzieje się w Trybunale Konstytucyjnym? O tym w najnowszym odcinku codziennego podcastu „Rzeczpospolitej” Michał Płociński rozmawia z Tomaszem Pietrygą, zastępcą redaktora naczelnego i szefem działu prawnego „Rz”. Co tajemnicza rezygnacja Julii Przyłębskiej z funkcji prezesa TK zmienia w długotrwałym chaosie prawno-politycznym, który podważa funkcjonowanie tej kluczowej dla państwa prawa instytucji? Czy rzeczywiście możliwe jest naprawienie Trybunału, wystarczy tylko wygrać wybory prezydenckie?Kryzys w Trybunale Konstytucyjnym: czyja to gra?Rezygnacja Julii Przyłębskiej z funkcji prezesa, choć nie z sędziowskiego składu TK, wywołała pytania o cel tej decyzji. Jak zauważa Tomasz Pietryga, „był to manewr taktyczny mający umożliwić wybór następcy przez zgromadzenie sędziów”. Przyłębska ma swojego faworyta – Bartłomieja Sochańskiego, co dodatkowo podsyca spekulacje o dalszej instrumentalizacji Trybunału.Braki w składzie Trybunału, wynikające z odejścia sędziów, w tym tych uznanych za „dublerów”, nie przeszkadzają w teoretycznym działaniu zgromadzenia. Jednak rząd unika uzupełniania wakatów, co będzie przedłużać stan niepewności. Jak zauważa Tomasz Pietryga, „rząd wstrzymuje nominacje, by nie legitymizować obecnego składu Trybunału, czekając na możliwą zmianę po wyborach prezydenckich, ale w obecnym stanie prawnym jest to niewykonalne, to zaklinanie rzeczywistości”. Konstytucja na przeszkodzie zmian w TrybunaleZdaniem Pietrygi, bez zmiany konstytucji nie uda się „zresetować” TK. Próby regulowania sytuacji ustawami nie przyniosą oczekiwanych skutków, gdyż nie da się zmusić obecnych sędziów do odejścia. „Kadencje są zapisane w konstytucji i nie można ich skrócić ustawą” – podkreśla.Wicenaczelny „Rzeczpospolitej” przewiduje, że układ sił w Trybunale może pozostać problematyczny aż do kolejnych wyborów parlamentarnych. Nawet w przypadku uzupełnienia wakatów mogą pojawić się nowe konflikty wewnętrzne, podobne do tych w Sądzie Najwyższym. „To prowadzi do patologii, które uniemożliwiają działanie Trybunału jako niezależnego arbitra” – ostrzega Pietryga.Przyszłość TK: Nadzieja w politycznym kompromisie?Na koniec rozmowy Michał Płociński wyraża nadzieję na zmianę podejścia w polskiej polityce po wyborach prezydenckich. Czy możliwe jest porozumienie w sprawach tak kluczowych, jak przyszłość TK? To pytanie pozostaje otwarte, choć Tomasz Pietryga podkreśla, że wymagałoby to zarówno woli politycznej, jak i odwagi w zmianach systemowych.Czy Trybunał Konstytucyjny powróci do swojej pierwotnej roli strażnika konstytucji? O tym, co czeka nas w kolejnych latach, zdecydują polityczne i prawne decyzje, których skutki odczujemy wszyscy.Więcej na stronie: rp.plTwitterze: twitter.com/rzeczpospolitaFacebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolitaLinkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/#PodcastRzeczwTym #TomaszPietryga #TrybunałKonstytucyjny #KryzysTK #JuliaPrzyłębska #Polityka #Prawo #Konstytucja #ZmianaKonstytucji #PrawoiSprawiedliwość #ResetTrybunału #SpórPolityczny #ReformaWymiaruSprawiedliwości #Rząd #Opozycja #PolitykaPrawna #Demokracja #PolskaPolityka #SystemPrawny #Orzecznictwo #WyboryPrezydenckie2025 #TrybunałKonstytucyjny2024 #ReformaTK #KonfliktPolityczny #MichałPłociński #Rzeczpospolita #RP #PrawoKonstytucyjne #Sędziowie #WymiarSprawiedliwości
-
W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w Tym” Bogusław Chrabota rozmawia z Krzysztofem Strachotą, ekspertem Ośrodka Studiów Wschodnich, o sytuacji w Gruzji. Rozmowa dotyczy eskalacji protestów w Tbilisi, rosnącej roli prezydent Salome Zurabiszwili, a także wyzwań dla gruzińskiego proeuropejskiego kursu w kontekście relacji z Rosją i Unią Europejską.
Protesty w Gruzji się nasilają. Tbilisi stało się epicentrum nie tylko politycznych starć, ale także kluczowym punktem na mapie geopolitycznych napięć. Gruziński rząd pod przewodnictwem partii „Gruzińskie Marzenie” zdecydował się przerwać negocjacje akcesyjne z UE, odsuwając ich perspektywę do 2028 roku. W tym samym czasie prezydent Salome Zurabiszwili, choć formalnie niezwiązana z żadną partią, staje się symbolem oporu społecznego. „Jej obecność dodaje powagi ruchowi protestu” – zauważa Krzysztof Strachota.
Jakie są przyczyny chaosu w Gruzji? Według Strachoty, długotrwałość władzy „Gruzińskiego Marzenia” doprowadziła do arogancji i izolacji, podczas gdy opozycja jest zbyt rozbita, by skutecznie się przeciwstawić. Jednocześnie społeczeństwo gruzińskie, choć w przeważającej większości proeuropejskie, odczuwa silne obawy przed powtórzeniem scenariusza ukraińskiego. „Władze Gruzji skutecznie straszyły swoich wyborców wojną” – podkreśla ekspert, tłumacząc, dlaczego spowolnienie kursu na Zachód znalazło poparcie w części społeczeństwa.
W rozmowie analizowane są także możliwe powiązania lidera „Gruzińskiego Marzenia”, Bidziny Iwaniszwilego, z Rosją. „Jego pozycja i mentalność są osadzone w latach 90., w moskiewskim środowisku, co budzi uzasadnione pytania o prorosyjskie wpływy” – zauważa Strachota.
Czy Gruzja może liczyć na wsparcie z Zachodu? Gość podcastu jest sceptyczny co do zaangażowania Stanów Zjednoczonych: „Kaukaz przestał być strategicznie ważny dla USA, zwłaszcza w obliczu konfliktu na Ukrainie i wyzwań związanych z Chinami”. To Europa i Polska mogą odegrać kluczową rolę, utrzymując presję na demokratyzację Gruzji i wspierając opozycję.
Na zakończenie podcastu prowadzący i jego gość zastanawiają się, co oznacza obecna sytuacja dla regionu Kaukazu. Czy niestabilność w Gruzji wpłynie na Armenię i Azerbejdżan? Czy Turcja i Rosja będą kontynuować swoje rozgrywki na tym obszarze? I wreszcie, jak Polska może pomóc w utrzymaniu stabilności i proeuropejskiego kursu Gruzji?
-
- Najgorszym błędem kandydata w wyborach prezydenckich jest wprowadzanie zgrzytów w przekazie. Wypowiedzi takie jak o ‘genie polskości’ sprawiają, że wyborcy zaczynają się zastanawiać: czego ten kandydat właściwie chce? – mówi w podcaście Rzecz w tym Jakub Korus, dziennikarz Newsweeka.
W najnowszym odcinku podcastu Rzeczpospolitej poruszono temat nadchodzących wyborów prezydenckich w Polsce. Gość - Jakub Korus omówił potencjalne scenariusze kampanii, rolę kandydatów oraz wpływ wydarzeń zewnętrznych na przebieg wyborów. Dyskusja dotyczyła zarówno strategii obecnych kandydatów, jak i możliwości pojawienia się „czarnego konia” w wyścigu o prezydenturę.
Czy pojawi się kandydat „znikąd”?
Jakub Korus podkreślił, że w polskiej polityce często pojawiają się zaskakujące postacie, ale trudno o kandydatów „znikąd”, którzy mają szansę na wygraną. - Żeby przebić się w tak krótkim czasie, trzeba ogromnych zasobów finansowych albo niebywałej rozpoznawalności. W Polsce koszt kampanii prezydenckiej to nawet 40 milionów złotych – zauważył Korus, wskazując, że takie zasoby posiada niewielu.
Rozmówca Marzena Tabor – Olszewskiej zwrócił uwagę na fakt, że system wyborczy w Polsce sprzyja rywalizacji dwóch głównych obozów – liberalnego i konserwatywnego. - To odbicie globalnych trendów politycznych. Mamy do czynienia z coraz mocniejszym podziałem między grupą liberalną a konserwatywną, a social media tylko pogłębiają te podziały – wyjaśnił.
Korus wskazał, że dla wielu kandydatów wybory prezydenckie są szansą na zbudowanie politycznej przyszłości. - Wyniki takie jak Pawła Kukiza w 2015 roku czy Szymona Hołowni w 2020 roku pokazały, że kampania prezydencka to świetna okazja do zbudowania bazy wyborczej. Jednak kluczem jest przetrwanie tej bazy przez kolejne lata – ocenił.
Rafał Trzaskowski – wyzwania w długiej kampanii
W kontekście kandydata Koalicji Obywatelskiej rozmówca zauważył, że Trzaskowski musi zmierzyć się z długą, półroczną kampanią, która różni się od jego krótkiego startu w 2020 roku. - Trzaskowski podkreśla swoją determinację, ale będzie musiał stawić czoła zarówno Karolowi Nawrockiemu, jak i Szymonowi Hołowni, co może podzielić głosy wyborców opozycji – zaznaczył.
Kontrowersje w wypowiedziach kandydatów
Korus odniósł się do kontrowersyjnych wypowiedzi Karola Nawrockiego, w tym o „genie polskości”. - Takie słowa mogą zniechęcać wyborców i wprowadzać niepotrzebne zgrzyty w przekazie kampanii. Kandydat musi mieć spójny, prosty i wyważony przekaz – stwierdził, dodając, że niespójność może osłabić wizerunek pretendenta.
Zapytany o potencjalne historyczne wydarzenia w tej kampanii, Korus wskazał na mniejszą rolę debat oraz możliwość, że kluczowe znaczenie mogą mieć symboliczne gesty. - Błędem Trzaskowskiego w 2020 roku było niepojechanie do Końskich. Takie symbole mogą urastać do rangi wydarzeń decydujących o wyniku wyborów – powiedział.
Bezpieczeństwo a kampania prezydencka
Jakub Korus zwrócił uwagę, że kampania może być mocno kształtowana przez wydarzenia zewnętrzne, takie jak kryzys migracyjny czy wojna w Ukrainie. - Polityka bezpieczeństwa i reagowanie na kryzysy zewnętrzne mogą zdominować narrację kampanii. Oczy wszystkich będą zwrócone na to, jak kandydaci radzą sobie z tymi tematami – podsumował.
Rozmowa podkreśliła kluczowe wyzwania i dynamikę kampanii prezydenckiej, w której duże znaczenie mają nie tylko strategie kandydatów, ale także wpływ wydarzeń zewnętrznych i kontekst globalny.
-
„Historia jest zbyt ważna, by zostawić ją historykom” – zauważa w programie „Rzecz w tym” Marcin Giełzak, współautor podcastu „Dwie Lewe Ręce”. Potrzebujemy Instytutu Pamięci Narodowej do budowy wspólnoty narodowej i prowadzenia polityki historycznej. Ale jak uratować IPN przed nim samym? I przed prezesem Karolem Nawrockim?
Start Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich może być początkiem końca Instytutu Pamięci Narodowej. Michał Płociński wraz z Marcinem Giełzakiem, publicystą i historykiem, krytycznie analizują rolę IPN w polskiej polityce historycznej. Dyskutują o reformach, kontrowersjach i konieczności budowania nowego modelu instytucji pamięci.
Czy IPN potrzebuje swojego Gorbaczowa?
Marcin Giełzak wskazuje, że IPN potrzebuje zmian, jednak działania obecnego prezesa Karola Nawrockiego mogą jednak uniemożliwić jakąkolwiek reformę Instytutu. Przyszłość IPN-u zależy od tego, czy będziemy potrafili odciąć go od partyjnej polityki. „Czy Nawrocki, próbując odbudować jego potęgę, stanie się jego grabarzem?” – pyta Giełzak, porównując Nawrockiego do Michaiła Gorbaczowa.Gość podcastu przypomina, że polityka historyczna jest kluczowa dla budowania tożsamości narodowej. „Historia jest zbyt poważną sprawą, by zostawić ją historykom” – mówi, krytykując jednocześnie instrumentalne wykorzystywanie IPN przez polityków.
Co zrobić z pamięcią narodową?
Zdaniem Giełzaka obecna struktura Instytutu jest zbyt skomplikowana. Jego zdaniem należy zachować działalność edukacyjną i badawczą, ale zrezygnować z przestarzałych pionów lustracyjnego i śledczego. „IPN w tej formie przypomina bardziej polityczną prokuraturę niż instytucję pamięci” – twierdzi. „Najłatwiej zniszczyć IPN, trudniej go naprawić” – podkreśla.Rozmowa dotyka również problemów z opowiadaniem polskiej historii za granicą i promowaniem pozytywnych narracji. „Polska miała w czasie okupacji dwa podziemne uniwersytety – kto o tym wie?” – pyta retorycznie Giełzak, apelując o bardziej spójną politykę pamięci.
Lewica a IPN
Jako „bezpartyjny PPS-owiec” Giełzak krytykuje podejście obecnej lewicy parlamentarnej, które sprowadza się do haseł o likwidacji IPN. Podkreśla, że lewica powinna czerpać z pamięci historycznej, a nie odcinać się od niej. Mogłaby wykorzystać potencjał IPN do opowiadania o polskich tradycjach lewicowych. „Instytut mógłby być instytucją przywracającą dziejową sprawiedliwość, tylko trzeba mu zapewnić niezależność” – ocenia.#IPN #PolitykaPamięci #HistoriaPolski #MarcinGiełzak #MichałPłociński #PodcastRzeczWtym #Rzeczpospolita #KarolNawrocki #PolitykaHistoryczna #ReformaIPN #EdukacjaHistoryczna #PolskaPolityka #HistoriaNarodowa #InstytutPamięciNarodowej #Wybory2025 #PodcastPolski #DyskusjaHistoryczna #PolskaLewica #PolitykaIPN #PamięćNarodowa
-
Parlament Europejski zatwierdził we środę nową Komisję Europejską pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen. O stojących przed nią wyzwaniach, sporach i kompromisach, a także o polskim stanowisku w sprawie umowy UE z Mercosurem w podcaście „Rzecz w tym” mówiła Anna Słojewska, brukselska korespondentka „Rzeczpospolitej” Był jakiś taki tydzień, dziesięć dni zawieszenia, kiedy nie było jasne czy ta komisja rzeczywiście zacznie działać 1 grudnia, czy ten termin zostanie dotrzymany, czy też dojdzie do jakichś przepychanek czy konieczności wymiany kandydata – mówiła Słojewska.Największe napięcia dotyczyły kandydatów reprezentujących skrajną prawicę. – Lewica miała wątpliwości wobec dwóch kandydatów skrajnej prawicy. Jeden to Olivier Verhalli, węgierski kandydat, człowiek Orbana, oczywiście, który ma być komisarzem do spraw zdrowia. Drugi Rafael Fitto, włoski kandydat z rządu, premier Giorgi Meloni, czyli też skrajna prawica, Bracia Włosi. On został komisarzem do spraw polityki spójności i co się bardzo lewicy nie podobało, również wiceprzewodniczącym wykonawczym. – mówi dziennikarka.W odpowiedzi na te groźby chadecy zagrozili zawetowaniem socjalistki Teresy Ribery. - Chadecja hiszpańska zarzuca jej, że nie radziła sobie w czasie ostatniej katastrofalnej powodzi w Walencji – tłumaczyła Słojewska.Co zaskoczyło korespondentkę „Rzeczpospolitej” w obecnej procedurze zatwierdzania Komisji? - To, że koniec końców wszyscy kandydaci zostali zatwierdzeni. Dlatego, że to jest chyba po raz pierwszy od 25 lat, kiedy żaden z kandydatów nie zostaje odrzucony przez Parlament Europejski – mówiła Słojewska. Co dalej z umową UE z Mercosurem? Aby się dowiedzieć, zapraszamy do wysłuchania podcastu.Więcej na stronie: rp.plTwitterze: twitter.com/rzeczpospolitaFacebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolitaLinkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/
-
W najnowszym odcinku „Rzecz w Tym” Bogusław Chrabota rozmawia z dr Maciejem Laskiem, pełnomocnikiem rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego, o przyszłości tej kontrowersyjnej inwestycji. Czy CPK ma szansę zmienić Polskę, czy pozostanie politycznym symbolem podziałów?Centralny Port Komunikacyjny (CPK) – jedni widzą w nim klucz do rozwoju Polski, inni przejaw nieuzasadnionej megalomanii. W rozmowie z Bogusławem Chrabotą, dr Maciej Lasek odpowiada na pytania o realny stan projektu oraz jego przyszłość. Jakie zmiany wprowadzono po objęciu władzy przez nową administrację? „Ten projekt nie mógłby trafić na lepszy moment niż teraz, gdy priorytetem jest zdrowy rozsądek, a nie polityczne dogmaty” – podkreśla Lasek.
Nowa strategia – realność i optymalizacja
Minister Lasek wyjaśnia, że obecne podejście do CPK różni się od wcześniejszego. Zamiast skupiać się na spektakularnych zapowiedziach, projekt kładzie nacisk na dokładne planowanie i optymalizację. „Nie możemy dopuścić, żeby tabor warty miliardy woził za darmo powietrze” – zaznacza. Ostatnie decyzje obejmują między innymi dopracowanie infrastruktury kolejowej i lotniczej oraz realne plany wykupu gruntów.
Główne wyzwania
Według Laska, budowa CPK to jedno z największych logistycznych przedsięwzięć w historii Polski. „Na samą budowę lotniska potrzeba 90 milionów ton kruszywa” – wskazuje, podkreślając skalę i złożoność projektu. Wskazuje także na konieczność dostosowania planów do rzeczywistych potrzeb transportowych Polaków.
Lotnisko Radom kontra CPK
Dr Lasek nie unika krytyki wobec wcześniejszych inwestycji w infrastrukturę lotniczą. „Radom to świetna infrastruktura, ale nietrafiona inwestycja. Nie możemy powtórzyć tych błędów przy CPK” – mówi, zwracając uwagę na potrzebę całościowego spojrzenia na projekt.
Polska 100 minut i perspektywa nowoczesności
Projekt CPK zakłada nie tylko stworzenie lotniska, ale także spójny system transportowy, umożliwiający szybkie przemieszczanie się między największymi miastami w Polsce. „CPK to nie tylko lotnisko, ale też Koleje Dużych Prędkości – chcemy, by Polska stała się bardziej zintegrowana” – mówi minister.
Perspektywy Polskich Linii Lotniczych LOT
Rozmowa porusza także temat Polskich Linii Lotniczych LOT, które odgrywają kluczową rolę w projekcie CPK. „Nie możemy zbudować największego lotniska w Europie Środkowo-Wschodniej tylko po to, by obsługiwało zagraniczne linie” – podkreśla Lasek. Jego zdaniem przyszłość LOT-u i CPK są ze sobą nierozerwalnie związane.
Realizacja na czas i w budżecie – możliwe?
Lasek optymistycznie patrzy na możliwość zakończenia inwestycji zgodnie z harmonogramem. „Nieprzypadkowo minister Horała uciekł z tego projektu. My jesteśmy w stanie go naprawić i dostarczyć zgodnie z planem” – podsumowuje.Więcej na stronie: rp.plTwitterze: twitter.com/rzeczpospolitaFacebooku: facebook.com/dziennikrzeczpospolitaLinkedin: linkedin.com/company/rzeczpospolita/
-
Nie sądzę, żeby Karol Nawrocki wygrał prawybory w PiS - mówił w podcaście „Rzecz w Tym” dr Jan Maria Jackowski, analityk polityki, były parlamentarzysta, w rozmowie z Arturem Bartkiewiczem.
Były senator był pytany o opublikowane w poniedziałek przez „Rzeczpospolitą” wyniki sondażu, który w II turze daje Rafałowi Trzaskowskiemu, prezydentowi Warszawy i kandydatowi KO na prezydenta, 49,7 proc. poparcia przy 26,2 proc. poparcia dla prezesa IPN Karola Nawrockiego, obywatelskiego kandydata na prezydenta, którego popiera PiS. Czy takie wyniki paradoksalnie nie są groźniejsze dla Koalicji Obywatelskiej, ponieważ mogą uśpić jej czujność?
- Do każdego kontrkandydata z punktu widzenia KO trzeba podchodzić z pokorą i nie popełnić błędu pychy, przekonania, poczucia wyższości. Zgadzam się z opinią,że dla Koalicji Obywatelskiej, jeśli chce wygrać te wybory, bardzo groźne byłoby przekonanie, że mają tak dobrego kandydata, że ten kandydat jest pewnym zwycięzcą wyborów. Tu trzeba podchodzić z pokorą - odparł gość programu „Rzecz w Tym”.
- Te sondaże będą się zmieniały, a poza tym nie znamy wszystkich uczestników, którzy będą realnie startowali w tych wyborach – zwrócił też uwagę Jackowski. - Być może pojawi się jakiś kandydat zupełnie niespodziewany, który może odegrać rolę „czarnego konia” wyborów – dodał.
Jackowski był następnie pytanie czy – jego zdaniem – Karol Nawrocki, poparty przez PiS kandydat na prezydenta, wygrałby prawybory w PiS, gdyby takie zostały zorganizowane.
- Nie sądzę, żeby wygrał prawybory w PiS – przyznał Jackowski. Były senator zauważył przy tym, że Karola Nawrockiego nie można porównywać z Andrzejem Dudą i jego kandydaturą przed wyborami w 2015 roku. - On był członkiem PiS-u w momencie, w którym był zgłaszany. Po drugie – miał jednak pewne doświadczenie polityczne, był eurodeputowanym, był posłem, był ministrem w Kancelarii Prezydenta. I wreszcie, po trzecie, Jarosław Kaczyński go zgłosił jako Jarosław Kaczyński. Nie był przedstawiany wtedy jako kandydat obywatelski – przypomniał były senator.
Dlaczego ostatecznie zdecydowano się na formułę kandydata obywatelskiego? Zdaniem Jana Marii Jackowskiego Jarosławowi Kaczyńskiemu chodziło o to, by nie stracić kontroli nad partią i nie umocnić zbyt bardzo żadnego z kandydatów wywodzących się z którejś frakcji PiS-u. - Dla Jarosława Kaczyńskiego ważne jest to, aby zachował jednoosobową kontrolę nad partią - ocenił.
O prawyborach w KO dr Jackowski mówił, że były one bardzo udanym rozwiązaniem socjotechnicznym, m.in. dlatego, że przez dwa tygodnie skupiły uwagę opinii publicznej na kandydatach Koalicji Obywatelskiej.
Były senator przestrzegał jednak przed uleganiem wrażeniu, że wybór w prawyborach między Rafałem Trzaskowskim a Radosławem Sikorskim był de facto wyborem przyszłego prezydenta Polski. Przypomniał w tym kontekście, że Trzaskowski po kampanii prezydenckiej w 2020 roku i wyborach, w II turze których zdobył ponad 10 mln głosów, miał zagospodarować politycznie ten potencjał, ale to mu się nie udało i dopiero powrót Donalda Tuska przywrócił Koalicję Obywatelską do politycznej ekstraklasy.
Jackowski zwrócił też uwagę, że polityczne ciążenie Trzaskowskiego ku wartościom lewicowo-liberalnym, może nie spodobać się w symbolicznych Końskich, czyli w Polsce powiatowej, w której – jak powiedział niegdyś Grzegorz Schetyna – wygrywa się wybory.
-
Nowa administracja Donalda Trumpa bardziej jeszcze mocniej wspierać Izrael. Jakie idee stoją za chrześcijańskim syjonizmem, który kształtuje politykę USA? W najnowszym odcinku podcastu Michał Płociński rozmawia z Philipem Steele’em, amerykańskim historykiem, o głębokich korzeniach ideologii chrystianizmu i jej wpływie na współczesną Amerykę.
Od dziesięcioleci Stany Zjednoczone są najważniejszym sojusznikiem Izraela, a chrześcijański syjonizm odgrywa kluczową rolę w tym sojuszu. „Chrześcijanie ewangelikalni wierzą, że wspierając Izrael, realizują plan Boży” – zauważa Philip Earl Steele. Wyjaśnia, że dla wielu z nich współczesny Izrael to kontynuacja narracji biblijnej, a jego aktualna mapa znajduje się nawet w amerykańskich wydaniach Pisma Świętego.
Skąd ta bliskość USA i Izraela?
Polityka Donalda Trumpa już podczas jego pierwszej kadencji wyróżniała się proizraelskimi posunięciami, jak przeniesienie ambasady USA z Tel Awiwu do Jerozolimy. „Trump ma niesamowity zmysł do wyczuwania oczekiwań swojego elektoratu” – twierdzi Steele, wskazując, że jego decyzje wynikają z głębokiego zakorzenienia syjonizmu wśród białych protestantów. Czy chrześcijański syjonizm stanie się jeszcze mocniejszy za sprawą nowych nominacji w administracji Trumpa?Nowi liderzy, stare idee
W rozmowie pojawia się postać Mike’a Huckabee’ego, nowego ambasadora USA w Izraelu i pastora baptystów, który od dekad wspiera izraelskich osadników na Zachodnim Brzegu. „On nie mówi o Zachodnim Brzegu – dla niego to Judea i Samaria” – podkreśla Steele. Huckabee jest symbolem tego, jak chrześcijańscy syjoniści łączą religię z polityką.Demokraci kontra republikanie – zmiana kursu?
Podczas gdy republikanie intensyfikują swoje proizraelskie stanowisko, Partia Demokratyczna staje się bardziej krytyczna wobec polityki Beniamina Netanjahu. „Joe Biden może być ostatnim demokratą tak mocno wspierającym Izrael” – przewiduje Steele, wskazując na zmiany pokoleniowe i narastające różnice światopoglądowe wewnątrz partii.Ameryka jako nowy Izrael
Jednym z wątków rozmowy jest idea milenaryzmu. To przekonanie, że Amerykanie są nowym narodem wybranym. Pochodzące od purytanów koncepcje mówią o Ameryce jako miejscu, gdzie wypełnia się Boży plan zbawienia. „To klucz do zrozumienia trajektorii historii USA” – tłumaczy amerykański historyk, wskazując na wpływ tej idei na politykę, kulturę i społeczeństwo.Dlaczego Donald Trump wygrał wybory?
Na zakończenie rozmowy Philip Steele odnosi się do wyników ostatnich wyborów, wskazując na głębokie lęki społeczne białych Amerykanów. „Wybór Trumpa to wyraz obaw o utratę pozycji przez dawną Amerykę – białą, protestancką, z jej purytańskimi korzeniami. To nie kwestia inflacji czy ekonomii, ale strach przed demograficzną rewolucją” – podkreśla historyk, wskazując na tło ideologiczne i kulturowe, które kształtuje współczesną politykę USA.
Odcinek skłania do refleksji nad tym, jak religijne przekonania kształtują politykę międzynarodową i relacje amerykańsko-izraelskie. Czy chrześcijański syjonizm wzmocni się w nadchodzących latach? Jak wpłynie to na globalną scenę polityczną? Posłuchaj, aby lepiej zrozumieć te złożone zależności.
-
- To rakiety precyzyjnego rażenia o zasięgu 300 km. Nie są to rakiety strategiczne, ale ich precyzja pozwala razić kluczowe cele – centra dowodzenia, stanowiska obrony powietrznej czy węzły komunikacyjne. Dla Rosji to sygnał, że Ukraina ma narzędzia, aby działać skutecznie w głąb jej terytorium – tłumaczył w podcaście gen. Skrzypczak
Zdaniem generała, decyzja USA jest odpowiedzią na długoletnie apele ukraińskiego rządu, który od dawna wskazywał na potrzebę narzędzi o większym zasięgu. - Prezydent Zełenski prosił o tę decyzję już na początku wojny. To nie tylko krok techniczny, ale także polityczny – USA pokazują, że są gotowe wspierać Ukrainę na każdym etapie konfliktu – podkreślał emerytowany wojskowy. - Ukraińcy już od dawna mają wyznaczone cele – są to przede wszystkim centra dowodzenia, które Rosjanie uznawali dotąd za bezpieczne.
Jego zdaniem broń ta pozwoli również na ataki na węzły komunikacyjne, co utrudni Rosjanom logistykę na froncie.
Ataki na cele wewnątrz Rosji mogą mieć również wymiar psychologiczny. Generał wskazuje, że Rosjanie mogą poczuć, że wojna zbliża się do ich domów. - Każdy atak na zaplecze logistyczne czy dowódcze w Rosji to sygnał, że Ukraina jest w stanie działać precyzyjnie i skutecznie, nawet na głębokim terytorium przeciwnika – zauważa ekspert.
W odpowiedzi rosyjska narracja skupia się na przedstawianiu USA jako strony konfliktu. „Blogerzy rosyjscy wyraźnie podkreślają, że Amerykanie są głównym celem. To propaganda, która ma wywołać strach i zamieszanie zarówno w Rosji, jak i na Zachodzie” – mówi generał. To jego zdaniem powód, dla którego USA ostrzegała swoich obywateli przebywających w rejonie konfliktu.
Pytany o nową doktrynę nuklearną Moskwy, którą w wtorek ogłosił Władimir Putin, generał Skrzypczak powiedział: - Gdyby rzeczywiście stosował tą doktrynę, którą zmodyfikował, to pierwszym obiektem uderzenia byłyby Stany Zjednoczone. Bo to Stany Zjednoczone są tym państwem, które wyraziły zgodę i dały środki do wykonywania uderzeń Ukrainy na terytorium Rosji. Czyli jeżeli już Ukraińcy wykonywali te uderzenia, to w ramach tej retorsji czy w ramach zastosowania tej doktryny Rosjanie powinni, jeżeli by ją stosowali, wykonać uderzenie na terytorium Stanów Zjednoczonych. Oczywiście byłby to początek trzeciej wojny światowej i Rosjanie nie odważą się na taki ruch – uważa były dowódca wojsk lądowych.
-
W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w Tym” Bogusław Chrabota rozmawia z generałem Maciejem Kliszem, dowódcą operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych, o wpływie 1000 dni wojny w Ukrainie na Polskę i Europę. Jak zmieniły się siły zbrojne, strategie NATO i geopolityka regionu? Generał Klisz analizuje zagrożenia, szanse i wnioski płynące z tego konfliktu.
Wojna w Ukrainie trwa już 1000 dni, a Polska odegrała kluczową rolę w utrzymaniu linii obrony naszego wschodniego sąsiada. – „To polska pomoc w krytycznym momencie dała Ukrainie szansę na skuteczny opór” – podkreśla generał Maciej Klisz. W rozmowie z Bogusławem Chrabotą dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych analizuje, jak wojna wpłynęła na naszą obronność, geopolitykę i międzynarodowe sojusze.
Rozmowa dotyka również realnych zagrożeń związanych z rosyjskimi groźbami nuklearnymi. – „To element wojny psychologicznej, mający wpłynąć na morale Zachodu. Ale nie możemy lekceważyć żadnego scenariusza” – tłumaczy generał.
Ekspert zwraca uwagę na zmiany w NATO, które wzmocniło swoją obecność na wschodniej flance. – „Obecność ponad 10 tysięcy żołnierzy sojuszniczych w Polsce to dowód, jak kluczowym punktem stał się nasz region” – wskazuje Klisz. Polska modernizuje swoje siły zbrojne, inwestując w każdą z domen: lądową, powietrzną, morską, cybernetyczną i kosmiczną.
Odcinek porusza także długoterminowe skutki wojny. Jak zauważa generał Klisz, Rosja przestawiła swoją gospodarkę na tryb wojenny, a pokój w Ukrainie nie oznacza końca zagrożenia. – „Musimy być gotowi na długotrwały konflikt, który może zmieniać swoje oblicze, ale pozostanie realnym wyzwaniem dla Polski i świata.”
-
Po co Koalicja Obywatelska organizuje prawybory na kandydata na prezydenta? Czy publikacja sondaży na kilka dni przed głosowaniem faktycznie rozstrzyga wynik? O potencjalnych skutkach politycznych tej decyzji oraz szerszym kontekście, w tym wpływie wyborów w USA na polską scenę polityczną, Marzena Tabor Olszewska rozmawia z Marcinem Dumą, szefem IBRIS.
- Prawybory w Koalicji Obywatelskiej to nie tylko wybór między Rafałem Trzaskowskim a Radosławem Sikorskim, ale też strategia wzbudzenia zaangażowania w strukturach partyjnych - Marcin Duma podkreśla, że choć sondaże publikowane przed głosowaniem wskazują na przewagę Trzaskowskiego, należy zachować ostrożność. - 10 lat temu Bronisław Komorowski również miał wygrać w pierwszej turze, a rzeczywistość okazała się zupełnie inna – przypomina ekspert.
Porównanie rywalizacji Sikorskiego i Trzaskowskiego do walki Mike'a Tysona z młodszym youtuberem Jake’m Paulem jest przywołane z przymrużeniem oka, ale też wskazuje na istotną różnicę w stylach i potencjale obu kandydatów. Marcin Duma zauważa, że Sikorski pokazuje determinację, choć wynik może wydawać się przesądzony. Czy rzeczywiście chodzi tylko o wzmacnianie pozycji w partii, czy też Sikorski liczy na niespodziewany zwrot akcji?Jak zmienia się elektorat w Polsce?
Gość podcastu zwraca uwagę na grupy wyborców, które mogą zdecydować o wyniku wyborów prezydenckich. Młodsi, mniej aktywni wyborcy odegrali kluczową rolę w parlamentarnym zwycięstwie opozycji 15 października. Pytanie, czy równie licznie zagłosują w wyborach prezydenckich, pozostaje otwarte.
Duma wskazuje też na potencjalną szansę dla „królika z kapelusza” – niezależnego kandydata spoza głównych partii politycznych. - Po 1989 roku nie było jeszcze tak sprzyjających warunków, aby ktoś spoza politycznego układu miał realną szansę na drugą turę – zauważa ekspert, przywołując sukcesy Szymona Hołowni czy Pawła Kukiza. - Dzisiaj miejsca dla tego trzeciego kandydata jest chyba najwięcej w historii. Polska ma wrażliwość na kandydatów, których nikt wcześniej nie brał pod uwagę. Jeśli znajdzie się ktoś, kto opowie historię o bezpieczeństwie zewnętrznym i ekonomicznym, to może powstać czarny koń tych wyborów – mówi Marcin Duma.
Wpływ wyborów w USA na polską politykę
Powrót Donalda Trumpa do Białego Domu budzi pytania o globalne trendy i ich wpływ na Polskę. Według Dumy zwycięstwo Trumpa podkreśla przesunięcie priorytetów społecznych z kwestii ideologicznych, takich jak prawa kobiet, na bezpieczeństwo ekonomiczne. - To sygnał, że bytowe postulaty dominują nad światopoglądowymi – komentuje ekspert.
Polska polityka może również dostosować się do nowych wyzwań związanych z wojną w Ukrainie. Intensyfikacja konfliktu może sprzyjać kandydatom kojarzonym z bezpieczeństwem, takim jak Radosław Sikorski, podczas gdy zakończenie wojny mogłoby wzmocnić Trzaskowskiego jako lidera odbudowy i stabilizacji.
Przyszłość sceny politycznej
Choć Koalicja Obywatelska wkrótce wyłoni swojego kandydata, PiS wciąż nie podjął decyzji. Brak nominacji po stronie największej partii opozycyjnej to jeden z czynników, który wprowadza element niepewności w wyścigu prezydenckim. W tej sytuacji niezależny kandydat mógłby wstrząsnąć układem sił.
- Przyszłe wybory prezydenckie mogą być wyjątkowe pod wieloma względami – od demografii elektoratu po wpływ globalnych wydarzeń – ocenia Duma. Na razie jednak oczy wszystkich są zwrócone na prawybory w Koalicji Obywatelskiej.
Zapraszamy do wysłuchania całego odcinka na stronie rp.pl oraz w serwisach streamingowych.
#PodcastRzeczWTym; #RzeczpospolitaPodcast; #PolitykaPodcast; #SłuchamPodcastów; #Prawybory2024; #KoalicjaObywatelska; #RafałTrzaskowski; #RadosławSikorski; #WyboryPrezydenckie; #PolitykaPL; #WyboryPolska; #DonaldTrump2024; #EfektTrumpa; #WyboryUSA; #PolskaPolityka; #PolskaDecyduje; #NowePrzywództwo; #BezpieczeństwoiStabilność; #NewsPL; #Aktualności; #TrendingPL; #PodcastNaDziś
-
Nie możemy liczyć, że sytuacja poprawi się sama. Jeśli chcemy uniknąć kryzysu, musimy działać – mówił w podcaście „Rzecz w Tym” Marcin Piasecki z „Rzeczpospolitej”
Choć roczny wzrost wyniósł 2,7 proc., spadek o 0,2 proc. w ostatnim kwartale rodzi pytania o przyszłość gospodarki i jej zdolność do odbicia. Czy to powód do niepokoju? Jakie czynniki mogą wpływać na dynamikę wzrostu w Polsce i jakie wyzwania czekają krajową gospodarkę w nadchodzących miesiącach? – na te pytania w najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” odpowiadał dziennikarz ekonomiczny „Rzeczpospolitej” Marcin Piasecki.
Czy cieszyć się wzrostem rok do roku, czy martwić spadkiem w ostatnim kwartale? – Opinie są podzielone, ale pewne jest, że gospodarka nie kwitnie – uważa Piasecki.
Niepewność i brak stabilności szkodzą gospodarce
- Z jednej strony mamy umiarkowanie optymistyczny roczny wzrost, ale z drugiej – spadek kwartalny, który sygnalizuje, że polska gospodarka boryka się z poważnymi problemami strukturalnymi – zauważył Marcin Piasecki. Zwrócił też uwagę na obawy i brak stabilności. – Ten brak stabilności, który zapanował w gospodarce, sprawia, że wiele firm wstrzymuje inwestycje, a konsumenci ograniczają wydatki.
Piasecki zwraca uwagę na wpływ wojny na Ukrainie, kryzysu energetycznego i inflacji, które dodatkowo obciążają polską gospodarkę. – Globalne ryzyka wpływają na naszą gospodarkę w sposób pośredni, ale bardzo odczuwalny” – mówi Piasecki. - Nie możemy ignorować tego, co dzieje się na światowych rynkach – inflacja, problemy z dostawami energii, napięcia międzynarodowe. Wszystko to sprawia, że trudno o odbicie gospodarcze.
Perspektywy na przyszłość – czy czeka nas kryzys?
Czy jest szansa na ożywienie w najbliższym czasie? – Trudno jednoznacznie prognozować przy tak wysokim poziomie niepewności. Wydaje się, że rynek zareaguje negatywnie na każdy sygnał, który pogłębia obawy – ocenia Piasecki. Zwraca też uwagę na negatywny wpływ wzrostu cen na gospodarkę. – Dla przeciętnego konsumenta inflacja oznacza, że ma mniej pieniędzy na wydatki, co wpływa na całą gospodarkę – tłumaczy Piasecki. Rozmówcy wskazują, że w obliczu kryzysu energetycznego i inflacji Polska potrzebuje zdecydowanych działań, aby uniknąć dalszego pogorszenia sytuacji. – W tej chwili jesteśmy na rozdrożu. Bez odpowiednich kroków możemy znaleźć się w miejscu, z którego trudno będzie się wydostać – ostrzega Piasecki.
- Nie możemy liczyć, że sytuacja poprawi się sama – jeśli chcemy uniknąć kryzysu, musimy działać – dodał Piasecki. Dlatego podkreślał znaczenie wsparcia rządowego oraz konieczność długoterminowego planowania. - W obliczu rosnącej inflacji i kryzysu energetycznego potrzebne są działania stabilizujące, które przywrócą zaufanie do rynku – tłumaczył.
- Laat meer zien