Afleveringen

  • Wesprzyj nas na Partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    W badaniu wykonanym na zlecenie portalu Business Insider Polki i Polaków w różnym wieku zapytano o pensję marzeń. Okazało się, że w grupie najmłodszych respondentów (18-24 lata), reprezentujących przedstawicieli pokolenia Z, mediana tych wymarzonych wynagrodzeń była wyższa niż we wszystkich pozostałych grupach wiekowych (8-9 tys. na rękę). Dodatkowo najwyższy był także odsetek tych, dla których płaca marzeń to nie mniej niż 15 tys. zł netto.


    Ile faktycznie zarabiali młodzi ludzie? Czy ich płace marzeń świadczą o roszczeniowości? Może chodzi o ich nieświadomość realiów życia zawodowego, albo mają większe apetyty na dobra konsumpcyjne? A może chodzi o coś jeszcze innego?


    =


    Bibliografia:

    Struktura wynagrodzeń według zawodów za październik 2022 roku, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rynek-pracy/pracujacy-zatrudnieni-wynagrodzenia-koszty-pracy/struktura-wynagrodzen-wedlug-zawodow-za-pazdziernik-2022-roku,4,11.html


    Jak wyglądają pokoleniowe pensje marzeń, Business Insider, https://businessinsider.com.pl/poradnik-finansowy/zetki-milenialsi-i-pokolenie-przelomu-tak-wygladaja-pokoleniowe-pensje-marzen/ccygzs4


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na Partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    Od kilku tygodni wiemy jaki był próg wejścia do 10% najlepiej opłacanych pracowników. Było to około 11 500 zł brutto miesięcznie przy umowie o pracę. Problem polega na tym, że dane pochodzą z października 2022 roku. Po uwzględnieniu ponad 19% podwyżki średnich pensji do lutego 2024 roku mówilibyśmy o kwocie 13 800 zł brutto (ok. 9 700 zł na rękę).


    Niestety, wyliczenia tej wartości mają kilka defektów. Statystyki rozkładu dochodów podawane przez GUS co dwa lata (dla października), nie biorą pod uwagę samozatrudnionych oraz osób pracujących na umowach cywilno-prawnych. Do tego nie uwzględniają osób zatrudnionych w mikrofirmach, nie wspominając już o pracujących na czarno czy zarabiających część pensji pod stołem.


    Ile zatem faktycznie może wynosić kwota, powyżej której zakwalifikujemy się do elity 10% najlepiej opłacanych pracowników? Zapewne gdzieś w przedziale 12-16 tys. zł brutto. Niewykluczone, że wcale nie tak daleko od 13,8 tys. zł brutto wyliczonych wyżej, bo uwzględnienie części brakujących danych ciągnęłoby rozkład w dół, a innych – w górę.


    ==


    Bibliografia:


    Struktura wynagrodzeń według zawodów za październik 2022 roku, GUS, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rynek-pracy/pracujacy-zatrudnieni-wynagrodzenia-koszty-pracy/struktura-wynagrodzen-wedlug-zawodow-za-pazdziernik-2022-roku,4,11.html


    Przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w styczniu 2024 roku, GUS, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rynek-pracy/pracujacy-zatrudnieni-wynagrodzenia-koszty-pracy/przecietne-zatrudnienie-i-wynagrodzenie-w-sektorze-przedsiebiorstw-w-styczniu-2024-roku,3,146.html


    Wybrane aspekty rynku pracy w Polsce, GUS, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rynek-pracy/zasady-metodyczne-rocznik-pracy/wybrane-aspekty-rynku-pracy-w-polsce,4,3.html?fbclid=IwAR2tEiUVjXyMkVt4r1-doK5KDSEYrkdLVcgPJaY0EwOA8XmeR2e-B2aCswQ


    Tygodnik Gospodarczy PIE 20 stycznia 2022 r., https://pie.net.pl/wp-content/uploads/2022/01/Tygodnik-Gospodarczy-PIE_03-2022.pdf


    Działalność przedsiębiorstw o liczbie pracujących do 9 osób w 2022 roku, GUS, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/podmioty-gospodarcze-wyniki-finansowe/przedsiebiorstwa-niefinansowe/dzialalnosc-przedsiebiorstw-o-liczbie-pracujacych-do-9-osob-w-2022-roku,21,11.html


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Zijn er afleveringen die ontbreken?

    Klik hier om de feed te vernieuwen.

  • Wesprzyj nas na Partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    W debacie publicznej ostatnimi czasy na dobre zagościł temat samochodozy. Wiele osób narzeka na przeładowanie centrów miast autami i domaga się regulacji odnoszących się do tej kwestii. Inaczej mówiąc jest grupa obywateli, która chce ograniczenia ruchu samochodowego. Z drugiej strony istnieją również osoby, które są zdania, że tego typu postulaty to zbyt daleka ingerencja w wolność wyboru stylów życia.


    W tym wszystkim czasem ginie szerszy obraz. Czy w Polsce naprawdę jest tak wiele aut? Do niedawna i my myśleliśmy, że aut w Polsce w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców jest najwięcej w Europie i niemal najwięcej na świecie. Kilka osób w komentarzach zwróciło nam jednak uwagę na to, że dane, którymi się posługujemy - między innymi dane z CEPIK - zawierają tzw. "martwe dusze", czyli samochody, które od lat nie są w użytku, ale nie zostały usunięte z bazy danych.


    Kiedy zrobiliśmy korektę na te informacje okazało się, że jeśli chodzi o Unię Europejską jesteśmy w środku stawki (ok. 520 aut osobowych na 1000 mieszkańców). W Polsce nie mamy do czynienia z rekordową liczbą aut! Co nie znaczy, że w wielu miastach ruchu samochodowego nie przydałoby się nieco ograniczyć.


    Faktem jest jednak, że od lat w naszym kraju pojazdów przybywa. Widać to zwłaszcza na terenach wiejskich, gdzie na podwórkach dostrzec można nieraz więcej niż jeden samochód. Warto w tym kontekście pamiętać, że Polska jest jednym z najmniej zurbanizowanych krajów w Europie. Samochody poza dużymi miastami są po prostu przydatne. I prawdopodobnie ich liczba rosłaby również gdyby w Polsce nie był "cięty" transport publiczny. Dlaczego? Ponieważ auta dla osób mieszkających poza miastami bardzo często są po prostu znacznie wygodniejsze niż autobusy. A wraz z rosnącą zamożnością coraz więcej osób może sobie na taką wygodę pozwolić.


    Bibliografia:

    Największe kłamstwo o autach w Polsce. Wierzy w nie cała Europa, https://pim.pl/najwieksze-klamstwo-o-autach-w-polsce-wierzy-w-nie-cala-europa/


    Park 2022 – średni wiek w powiatach, IBM SAMAR, https://www.facebook.com/samarautomotive/posts/pfbid02UbFarRqufWgidzPdQ94ctXTbCGUrjxCJbdNJtWqhiyMURqECFfTzW4NcYDHJTpr5l


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na Partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    W ostatnich miesiącach inflacja wyraźnie wyhamowała. W marcu znalazła się nawet w tak zwanym celu inflacyjnym wyznaczanym przez Narodowy Bank Polski na 2,5 proc. plus/minus 1 pkt. proc. Właśnie z tego powodu rząd zdecydował o podwyższeniu VAT-u na żywność z 0 do 5 proc. Jest to powrót do stawek, które obowiązywały przed 2022 rokiem.


    Przypomnijmy, że w lutym 2022, kiedy inflacja wynosiła ponad 9 proc. rządzący w ramach tarczy antyinflacyjnej zdecydowali się ściąć VAT na żywność w celu ograniczenia wzrostu cen. Wtedy też eksperci mówili, że krok ten rzeczywiście może złagodzić inflacyjną "górkę" jednocześnie spowoduje on wydłużenie okresu zbyt wysokiej (ponad inflacyjne widełki) inflacji w czasie. I właśnie z tym procesem obecnie mamy do czynienia.


    Przedsiębiorcy niemal zawsze przerzucają jakąś część opodatkowania na klientów. Czasem zdarza się, że kiedy jakiś podatek idzie w górę mamy do czynienia z "nadprzerzucalnością", czyli firmy podwyższają ceny produktów i usług powyżej tego, co wynikałoby z samego wzrostu podatków.


    Podwyższenie VAT-u w przypadku żywność najbardziej uderzy w najbiedniejszych. I to z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że osoby niezamożne najbardziej czują jakiekolwiek podwyżki, bo nie mają w portfelach niemal żadnego luzu. Po drugie produkty spożywcze stanowią większą część tak zwanego koszyka inflacyjnego biednych niż bogatych.


    A co jeśli w ogóle zdecydowalibyśmy się znieść VAT na żywność? Szacuje się, że rocznie przychody z tego tytułu to około 12 mld zł. To nie są małe pieniądze, ale nie są też na tyle duże, że nie można byłoby takiej kwoty uciułać gdzieś indziej. Na przykład przez wprowadzenie podatków majątkowych, albo podatku katastralnego. Ten ostatni mógłby zresztą przyczynić się jeśli nie do spadku, to przynajmniej do spowolnienia wzrostu cen mieszkań.


    ==


    Bibliografia:

    Adam Kuchta, Co podlega 0% VAT w 2024 roku?, https://ksiegowosc.infor.pl/podatki/vat/stawki-vat/6409007,co-podlega-0-vat-w-2024-roku.html


    Rozporządzenie przedłużające „zerowy” VAT na żywność z podpisem ministra finansów, https://www.gov.pl/web/finanse/rozporzadzenie-przedluzajace-zerowy-vat-na-zywnosc-z-podpisem-ministra-finansow


    Ewa Wesołowska, Ekonomistka: Wyższy VAT na żywność przyniesie do budżetu 2,5-3 mld zł na kwartał, https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/9457804,ekonomistka-wyzszy-vat-na-zywnosc-przyniesie-do-budzetu-25-3-mld-zl.html


    Polska gospodarka oceniona przez Brukselę. Oto najnowsza prognoza, https://www.money.pl/gospodarka/polska-gospodarka-oceniona-przez-bruksele-oto-najnowsza-prognoza-6995942319438464a.html


    Sejm przyjął ustawę budżetową na 2024 rok, https://www.gov.pl/web/finanse/sejm-przyjal-ustawe-budzetowa-na-2024-rok


    Marcin Wroński, CZY PODATEK MAJĄTKOWY MOŻE UZDROWIĆ FINANSE PUBLICZNE I ZMNIEJSZYĆ NIERÓWNOŚCI MAJĄTKOWE W POLSCE?, https://ibs.org.pl/wp-content/uploads/2022/12/Czy-podatek-majatkowy-moze-uzdrowic-finanse-publiczne-i-zmniejszyc-nierownosci-majatkowe-w-Polsce1.pdf


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na Partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    Postulat podwyższenia kwoty wolnej w rozliczeniach PIT z 30 tys. do 60 tys. zł pojawiło się na liście „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów”, stanowiących hasłowy program wyborczy Koalicji Obywatelskiej. Zmiana miała sprawić, że zarabiający 6 tys. zł brutto pracownicy nie zapłacą ani złotówki podatku dochodowego. Kwota wolna to suma dochodów, od której nie płaci się podatku dochodowego – PIT płaci się od nadwyżki ponad kwotę wolną.


    Z obietnicy dziś wycofuje się zarówno premier Donald Tusk, jak i minister finansów Andrzej Domański, tłumacząc to wysokim kosztem wprowadzenia tej zmiany przy jednoczesnych wielkich wydatkach, które budżet ponosi i z których rząd nie zamierza rezygnować (m.in. zbrojenia). MF ocenił, że podwyższenie kwoty wolnej do 60 tys. zł spowodowałoby utratę wpływów z PIT na poziomie 48 mld zł w 2024 roku i 52,5 mld zł w roku 2025.


    Opozycja parlamentarna jednak nie próżnuje. Konfederacja projekt ustawy o podwyższeniu kwoty wolnej do 60 tys. zł lub do 12-krotności minimalnego wynagrodzenia zgłosiła już w listopadzie i niedawno po pierwszym czytaniu trafił on do sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Własny projekt w tej sprawie może zgłosić także PiS. Potencjalnie KO może więc zostać zmuszone do głosowania przeciwko własnej obietnicy wyborczej.


    Jakie byłyby skutki takiej reformy? Połowa wpływów z PIT trafia do samorządów, gdzie stanowi ona 15% ogółu dochodów jednostek samorządu terytorialnego (JST). Utrata 24-26 mld zł byłoby dla samorządów ciosem, utrudniającym realizowanie ich funkcji i finansowanie przedszkoli, żłobków, domów kultury, ośrodków pomocy społecznej, transportu publicznego, remontu dróg i szeregu innych zadań, jakie wykonują JST. Ale drugie 24-26 mld zł, jakie nie trafiłoby do centralnego budżetu państwa również utrudniłoby wykonywanie jego funkcji np. mogłoby przekreślić szansę na znaczącą poprawę warunków płacowych w budżetówce, co przekłada się na jakość świadczonych usług społecznych. To wszystko odbiłoby się szczególnie na życiu osób mniej i średniozamożnych, których nie stać na prywatną opiekę medyczną, prywatne przedszkole czy szkołę dla dzieci, i które częściej niż osoby zamożne korzystają z transportu publicznego itd.


    Tymczasem osoby o dochodach z pracy rzędu 3 tys. zł brutto miesięcznie (np. pracujący na pół etatu) już teraz nie płacą podatku dochodowego (przyczyniają się do tego składki emerytalna, zdrowotna i wypadkowa odliczane od podstawy opodatkowania) i podwyższenie kwoty wolnej nic by im nie dało. Zaś osoby zarabiające miesięcznie między 3 a 6 tys. zł miesięcznie skorzystałyby ze zmiany podatkowej tylko częściowo – bo za mało zarabiają. Dopiero przy zarobkach przekraczających 6 tys. zł można byłoby się cieszyć 300-złotową „podwyżką” miesięcznej pensji wynikającą z faktu podwojenia kwoty wolnej. Osoby zamożniejsze nie odczułyby więc istotnie pogorszenia jakości działania państwa, a w pełni skorzystałyby z reformy, odwrotnie niż osoby o średnich i niższych dochodach, które w pełni odczułyby skutki osłabienia finansów publicznych, a skorzystałyby podatkowo na zmianie tylko częściowo lub nic by nie zyskały.


    Bibliografia:

    Kwota wolna od podatku do 60 000. Kto dostanie więcej na rękę w 2024 r.?, Dziennik Gazeta Prawna, https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9333404,kwota-wolna-od-podatku-do-60-000-kto-dostanie-wiecej-na-reke-w-2024-r.html


    (reszta bibliografii dostępna jest pod odcinkiem na youtube)


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na Partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    Według Komisji Nadzoru Finansowego, w końcu grudnia 2023 roku cały polski sektor bankowy odnotował 27,9 mld zł zysku netto. Rok wcześniej to było 10,7 mld zł, niemal trzykrotnie mniej. W dotąd rekordowym roku 2014 zyski na koniec grudnia sięgały 15,9 mld zł.


    Banki znakomicie wykorzystały okres wysokiej inflacji. Podwyższyły stopy oprocentowania kredytów i pożyczek ze stałym oprocentowaniem, a zmienne stopy procentowe podskoczyły im same – na co wpływ miało podwyższanie stóp procentowych NBP. W efekcie sektor na odsetkach zarobił dodatkowe 50 mld zł.


    Trochę później i mniej hojnie banki podwyższały nam oprocentowanie lokat. W efekcie zapłaciły nam więcej niż rok wcześniej, ale tylko o 28 mld zł. O 22 mld zł mniej niż wspomniane dodatkowe 50 mld zł, jakie uzyskały od kredytobiorców. Nie wszystko jednak szło im tak świetnie: przychody z prowizji zwiększyły jedynie o 1%, zaś koszty zatrudnienia o przeszło 1/5. Banki zapłaciły też dwukrotnie wyższe podatki w porównaniu do 2022 roku, co nie powinno dziwić.


    Warto jednak zauważyć, że w latach 2011-2019 banki zarabiały na czysto 11-16 mld zł, przeciętnie było to ok. 14 mld zł. Natomiast w 2020 roku straciły 0,3 mld zł, w 2021 – odnotowały zysk na poziomie 6 mld zł, a w kolejnym roku – 11 mld. Gdyby więc uśrednić zyski sektora bankowego dla lat 2020-23, to wyszłoby nieco ponad 11 mld zł. Można więc mówić o tym, że banki w 2023 roku próbowały odrobić chude lata, ale jeszcze tego w pełni nie osiągnęły.


    Skąd jednak wzięły się te straty w ostatnim czasie? W 2020 roku mieliśmy lockdowny i zawirowania gospodarcze, które nie sprzyjały aktywności bankowej. Poza tym banki zaczęły wypłacać odszkodowania w związku z kredytami frankowymi, gdzie stosowały na masową skalę niedozwolonych zapisów w umowach. I na ten cel musiały zorganizować liczące wiele miliardów złotych rezerwy. Kolejny cel tworzenia rezerw wiązał się z wakacjami kredytowymi. Setki tysięcy kredytobiorców skorzystało ze stworzonej rządową regulacją opcji i nie zapłaciło jednej lub kilku miesięcznych rat kredytu hipotecznego.

    Można więc powiedzieć, że w latach 2020-22 okoliczności nie sprzyjały zyskowności banków, choć przynajmniej część kłopotów spadła na nie z ich własnej winy.

    A jaki będzie zaś 2024 rok? Niewykluczone, że znowu rekordowy.


    ==


    Bibliografia:


    Dane miesięczne sektora bankowego – grudzień 2023, KNF, https://www.knf.gov.pl/?articleId=56224&p_id=18


    Dane finansowe sektora bankowego, NBP, https://nbp.pl/statystyka-i-sprawozdawczosc/statystyka-monetarna-i-finansowa/dane-finansowe-sektora-bankowego/


    ZBP: koszt wakacji kredytowych, PAP, https://www.pap.pl/aktualnosci/zwiazek-bankow-polskich-koszt-wakacji-kredytowych-moze-wyniesc-od-255-do-376-mld-zl


    NBP potwierdza wyniki sektora bankowego, parkiet.com, https://www.parkiet.com/banki/art39836041-nbp-potwierdza-rekordowe-zyski-sektora-bankowego-gigantyczne-wzrosty


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na Partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    Według Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA), w 2022 roku Polska osiągnęła wskaźnik 703 aut osobowych na 1000 mieszkańców i zajęła pierwsze miejsce w Europie pod względem nasycenia rynku. W liczbach bezwzględnych było to 26,5 mln zarejestrowanych aut osobowych.


    Średnia unijna wynosiła 574 samochody osobowe na 1000 mieszkańców, a w drodze do pierwszego miejsca Polska wyprzedziła Cypr, Islandię, Luksemburg i Włochy. Zajęliśmy też piąte miejsce pod względem wieku aut: 14,9 lat. Pomijając mikropaństwa jak Liechtenstein czy Monako, na świecie więcej samochodów na 1000 mieszkańców mogą mieć jedynie Amerykanie, Kanadyjczycy i Nowozelandczycy.


    Dlaczego mamy tak wiele samochodów i ciągle ich przybywa? Pierwszym wytłumaczeniem może być kurczenie się sieci połączeń autobusowych, których w latach 2014-2022 ubyło 40% (do 9,3 tys.), ich długość zmniejszyła się o 50% (do 394 tys. km), a liczba przewiezionych pasażerów spadła o połowę (do 214 mln). Tylko część tego ruchu przejęły koleje, gdzie liczba pasażerów wzrosła o 28%, do 328 mln.

    Spadały także przewozy pasażerskie środków komunikacji miejskiej – o 18% (do 3060 mln). Istotna część tego ruchu przeniosła się do prywatnych aut. Dlaczego?


    Po pierwsze, likwidacja połączeń komunikacyjnych sprawia, że dla części dotychczasowych pasażerów komunikacji zbiorowej przesiadanie się do własnego auta okazuje się koniecznością. Po drugie, w wielu okolicznościach – wypad nad jezioro, odwiedziny rodziny w innym mieście, wyjazd wakacyjny, duże zakupy, odwożenie dzieci do przedszkola – posiadanie auta jest zwyczajnie wygodne i praktyczne. Komunikacja publiczna, nawet regularna, z gęstą siecią przystanków, dla wielu będzie w takich sytuacjach drugim wyborem.


    Po trzecie, zdobycie prawa jazdy i pierwszego auta dla wielu Polaków jest rodzajem rytuału przejścia w dorosłość. Samochód manifestuje samodzielność, a dla pewnej grupy może być także symbolem statusu – zarówno dla niektórych zamożniejszych (symbol statusu), jak i mniej zamożnych, którzy raczej nie mogą nikomu zaimponować posiadanym mieszkaniem.


    Aut może nam jeszcze trochę przybywać w przyszłości i nie zatrzymają tego tyrady potępiające w czambuł użytkowników „blachosmrodów”. Na nadmierną liczbę aut w miastach lepiej zadziała rozsądne planowanie przestrzeni miejskiej (by służyła bardziej pieszym i preferowała w ruchu autobusy oraz tramwaje), rozwijanie komunikacji zbiorowej oraz komunikowanie, że przesiadając się z auta do zbiorkomu oszczędzamy czas marnowany w korkach i poszukiwaniu miejsca do parkowania.


    ==


    Bibliografia:


    Vehicles on European Roads, ACEA, https://www.acea.auto/publication/report-vehicles-on-european-roads/


    Jak zmniejszyła się liczba linii autobusowych w Polsce?, ciekaweliczby.pl, https://ciekaweliczby.pl/linie_autobusowe/


    Transport – wyniki działalności w 2022 roku, GUS, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/transport-i-lacznosc/transport/transport-wyniki-dzialalnosci-w-2022-roku,9,22.html


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na Partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    Podatek katastralny wraca do debaty publicznej co kilka lat – ostatnio wywołali go Adrian Zandberg, jeden z liderów Partii Razem, i Krzysztof Kukucki, wiceminister rozwoju i technologii z Nowej Lewicy.


    W odróżnieniu od istniejącego już podatku od nieruchomości, którego kwota zależy od metrażu mieszkania lub działki, podatek katastralny wyliczany jest od wartości nieruchomości wyznaczonej przez rzeczoznawcę na bazie ceny rynkowej podobnych mieszkań i działek. Rejestr wszystkich nieruchomości zawierający wyceny oraz tytuły własności nazywany jest właśnie katastrem.


    W Polsce mówi się jednak o obłożeniu podatkiem katastralnym nie wszystkich mieszkań, ale dopiero drugiego, trzeciego, a może piątego mieszkania będącego w posiadaniu danej osoby. Chodzi bowiem, aby posiadanie wielu mieszkań przestało być tak opłacalne, jak jest obecnie. Istotna część popytu na mieszkania – w ostatnich dwóch latach to było zwykle ponad 30% wszystkich transakcji – to nabytki osób, które nie kupują sobie dachu nad głową, ale inwestują w mieszkanie, licząc z jednej strony na wpływy z wynajmu, a z drugiej na to, że cena rynkowa nieruchomości będzie drożała przynajmniej w tempie inflacji.


    Ponieważ podaż mieszkań jest sztywna, nie reaguje szybko na dodatkowy popyt, to zakupy inwestycyjne podbijają ceny metra kwadratowego, przez co mieszkania drożeją szybciej, niż drożałyby tylko za sprawą transakcji ze strony tych, którzy kupują lokum dla siebie.


    Podatek katastralny skłoniłby część inwestujących w mieszkania do tego, aby poszukali innych sposobów na ochronę swojego kapitału przed inflacją i na jego pomnażanie: skorzystałaby pewnie giełda, zwiększyłby się popyt na obligacje, jednostki funduszy inwestycyjnych i inne instrumenty inwestycyjne.

    Czy jednak taki podatek się pojawi? Sądząc na podstawie deklaracji majątkowych naszych parlamentarzystów, klasa polityczna dość chętnie inwestuje w nieruchomości, a podobnie czyni otoczenie naszych polityków. Wprowadzenie takiego podatku uderzałoby więc w interesy tego środowiska – miałoby ono postawić dobro wspólne ponad własną korzyścią i wygodą. Dlatego nie wróżymy, by kataster pojawił się w Polsce w najbliższych latach.


    Bibliografia:

    Dominik Moliński, Adrian Zandberg chce podatku katastralnego. „Inne partie boją się tego rozwiązania”, https://next.gazeta.pl/pieniadz/7,188932,30704952,adrian-zandberg-chce-podatku-katastralnego-inne-partie-boja.html?fbclid=IwAR1YWdq35Hvg6ETA1hJ-DPvKCz6sSEtRrXFoYmMZXkVU0pChH9x3LZWiqks

    Monika Krześniak-Sajewicz, Jeden program nie uzdrowi sytuacji mieszkaniowej. Kukucki, MRiT: Jako państwo działamy na oślep, https://biznes.interia.pl/nieruchomosci/news-jeden-program-nie-uzdrowi-sytuacji-mieszkaniowej-kukucki-mri,nId,7277074

    Adam Leszczyński, Ekonomista: Lewicowy program budowy tanich mieszkań na wynajem jest bez sensu i się nie uda [WYWIAD], https://oko.press/mieszkania-na-wynajem-lewica?fbclid=IwAR3w7zDYtbLPJQJtay9e5Vhq3xgbW41gDVzFDato5DdhqZS0WB_Rc7Z2aNo

    Pozostałe elementy bibliografii - w opisie odcinku na YouTube.


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    W 2022 roku mieliśmy do czynienia z rekordowo małą szarą strefą. Według GUS zaledwie 2 proc. wszystkich pracowników było zatrudnianych bez jakiejkolwiek spisanej umowy. Jest to gigantyczna zmiana w porównaniu choćby z rokiem 1995, kiedy na czarno było zatrudnionych niemal 15 proc. Polaków. Od ostatniego badania, które zostało przeprowadzone w 2017 roku, odsetek osób dostających pieniądze pod stołem skurczył się ponad dwukrotnie.


    W ramach tego trendu mamy do czynienia z jeszcze jednym pozytywnym zjawiskiem. Otóż coraz mniejsza część osób pracujących na czarno wykonuje w ten sposób tak zwaną "pracę główną". Szara strefa coraz częściej oznacza więc drobne usługi, czasem miedzy ludźmi, którzy się już znają. I - co za tym idzie - coraz rzadziej jest domeną brutalnego wyzysku.


    Skąd ta zmiana? Prawdopodobnie z polepszania się kondycji rynku pracy i spadającego bezrobocia oraz ze zmniejszenia obciążeń podatkowych najbiedniejszych.


    A czy zjawisko to da się w pełni zlikwidować? Choć z pewnością należy kontrolować i surowo karać przedsiębiorców, którzy wyzyskują pracowników wywalając ich do szarej strefy, to prawdopodobnie zjawiska nie da się wyrugować całkowicie. Wiązałoby się to ze stopniem kontroli, której koszty przewyższałyby zyski.


    Bibliografia:

    Praca nierejestrowana w Polsce w 2022 roku, GUS, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rynek-pracy/pracujacy-bezrobotni-bierni-zawodowo-wg-bael/praca-nierejestrowana-w-polsce-w-2022-roku,22,6.html


    Szara strefa w Polsce jest najmniejsza w historii, obserwatorgospodarczy.pl, https://obserwatorgospodarczy.pl/2024/02/05/szara-strefa-w-polsce-jest-najmniejsza-w-historii/


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    W zeszłym roku w Polsce urodziło się 272 tys. dzieci, co jest najniższą wartością od początku tworzenia rejestrów demograficznych. Zanotowaliśmy również najniższą w historii dzietność - być może nawet poniżej 1,2 (czekamy na dokładne wyliczenia GUS). Przypomnijmy, że z zastępowalnością pokoleń, czyli sytuacją, w której dane społeczeństwo ani się nie rozrasta liczebnie, ani się nie kurczy, mamy do czynienia, kiedy dzietność wynosi 2,1. Rekord najniższej dzietności na świecie dzierży Korea Południowa - poniżej 1.


    Kroczymy obecnie pesymistyczną ścieżką demograficzną, co oznacza, że o ile nie będziemy mieli do czynienia z nadprogramową, liczną migracją, to w roku 2060 będzie nas ledwo ponad 29 milionów (prognoza scenariusza pośredniego, ani pesymistycznego, ani optymistycznego, zapowiadała do tej pory 31 mln mieszkańców). To z kolei oznacza, że znajdziemy się pod jeszcze silniejszą presją demograficzną. Będziemy musieli zrobić spore przetasowania w systemie gospodarczym: prawdopodobnie wydłużyć wiek emerytalny, przesunąć więcej środków na ochronę zdrowia i usługi opiekuńcze. Stracimy też coś, co ekonomiści nazywają "premią demograficzną" w wytwarzaniu PKB (tak, PKB jest ważne). Młodsze społeczeństwa są po prostu bardziej produktywne.


    Skąd ta zapaść? Złożyło się na to wiele czynników: przesunięcie się strategii życiowych, wejście kobiet na rynek pracy, ich edukacja, to, że po prostu chcemy dłużej "poszaleć" w życiu. W ostatnim czasie doszła do tego również niestabilność ekonomiczna i geopolityczna. Oraz inflacja i wyższe stopy procentowe, które ograniczyły dostęp do kredytów hipotecznych.


    Czy można coś z tym wszystkim zrobić? Można, ale - no cóż - niewiele. Jedno jest pewne - politycy, którzy chcą tworzyć polityki prodemograficzne muszą zdawać sobie sprawę ze mian kulturowych, które zaszły w ostatnich dekadach.


    ==


    Bibliografia:

    Prognoza ludności na lata 2023-2060, GUS, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ludnosc/prognoza-ludnosci/prognoza-ludnosci-na-lata-2023-2060,11,1.html


    Liczba urodzeń w Polsce dramatycznie niska, obserwatorgospodarczy.pl, https://obserwatorgospodarczy.pl/2024/01/31/liczba-urodzen-w-polsce-dramatycznie-niska-najczarniejsze-prognozy-gus-u-tego-nie-przewidzialy/


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    Na początku 2024 roku poznański Herbapol wystartował z eksperymentem skrócenia czasu pracy do czterech dni w tygodniu pozostawiając jednocześnie wynagrodzenia pracowników na wcześniejszym poziomie. W Polsce to jedna z pierwszych firm, które zdecydowały się na podobny krok. Od lat jednak zbliżone pilotaże prowadzone są na całym świecie: ostatnio w Niemczech, Szkocji i Hiszpanii.


    Ich wyniki są dość spójne - w przypadku bardzo dużej części zawodów, zwłaszcza tych biurowych, mamy do czynienia z polepszeniem samopoczucia pracowników przy jednoczesnym utrzymaniu poziomu oferowanych usług bądź produkowanych dóbr. Skrócenie czasu pracy powoduje również, że pracownicy rzadziej korzystają z urlopów zdrowotnych.


    Jak w przypadku każdej regulacji, również i 4-dniowy tydzień pracy ma swoje wady. Jakie? W niektórych branżach nie da się przeprowadzić takiej zmiany bez negatywnego wpływu na świadczone usługi. Dotyczy to między innymi sektora ochrony zdrowia, czy edukacji. Nie można bowiem po prostu mówić szybciej skracając w ten sposób lekcje. Nie można również "szybciej" opiekować się pacjentami.


    W przypadku niektórych zawodów z niższych segmentów rynku pracy możemy mieć do czynienia z "przykręcaniem śruby" pracownikom. Tam z kolei, gdzie będzie potrzebne zatrudnienie dodatkowego personelu musimy liczyć się z podwyższeniem cen, co może podbić inflację - wystarczy wspomnieć sektor produkcyjny, budowlany, transport, logistykę czy usługi osobiste (np. kosmetyczne), gdzie trudno o łatwe podwyższanie wydajności pracy.


    Jak zostało zaznaczone wcześniej nie istnieją regulacje, które są bez wad. Istotny jest jednak bilans wad i zalet. W przypadku skrócenia czasu pracy wychodzi on bez wątpienia na plus.


    Czy więc krótszy tydzień pracy mógłby być nowym 500+? Game-changerem, który zarówno jest korzystny dla społeczeństwa, gospodarki, jak i polityków? Być może, ale do wprowadzenia takiego rozwiązania potrzebna jest polityczna odwaga.


    Bibliografia:


    Niemcy: rusza czterodniowy tydzień pracy, https://www.dw.com/pl/niemcy-rusza-czterodniowy-tydzień-pracy/a-68168757


    #9 Oto dlaczego powinniście pracować krócej, https://www.youtube.com/watch?v=YKsEniFNKcc&t=489s


    Zoe Kleinman, Microsoft four-day work week 'boosts productivity', https://www.bbc.com/news/technology-50287391


    4 Day Week Global, wyniki badań, https://www.4dayweek.com/research


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    Podczas niedawnego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos do mediów trafiły dwa listy otwarte podpisane przez setki milionerów i miliarderów (pojawiają się tam nazwiska Rockefeller i Disney!) domagających się wyższego opodatkowania najbogatszych. Zdaniem sygnatariuszy jest to coraz bardziej paląca potrzeba szczególnie wtedy, gdy w okresie pandemicznych turbulencji okazało się, iż dziesiątka najbogatszych miliarderów podwoiła swój stan posiadania, a 99% populacji świata – zmniejszyła swój majątek.


    Te dane potwierdziła analiza firmy Oxfam, według której od wiosny 2020 do jesieni 2023 roku piątka najbogatszych po uwzględnieniu inflacji zwiększyła swoje majątki o 112%, a 60% populacji globu (ta biedniejsza) zubożała o 20%.


    Badania przeprowadzone przez inicjatywę „Proud to Pay More” wśród osób o majątku przekraczającym milion dolarów pokazały, że respondenci są gotowi do płacenia wyższych podatków majątkowych, jeśli przeznaczono by te środki na rozwój infrastruktury i lepsze usługi publiczne. Dostrzegali też fakt, że wysoki poziom nierówności sprawia, że instrumenty demokracji niespecjalnie mogą działać.


    Jakie stawki opodatkowania miałyby wchodzić w grę? W badaniach „Proud to Pay More” pojawiała się stawka 2% majątku rocznie. Czyli posiadacz miliarda miałby płacić 20 mln dolarów rocznie.


    Oxfam w swoich apelach zaproponował zróżnicowany poziom stawek: dla posiadaczy majątku ponad 5 mln dolarów byłoby to 2%, po przekroczeniu 50 mln dolarów stopa rosłaby do 3%, a powyżej 1 mld dolarów – 5%. Organizacja oszacowała, że państwa zbierając podatki w tych wysokościach mogłyby zgromadzić nawet 1800 mld dolarów – przy założeniu, że nikomu nie udałoby się ukryć majątku i uciec przed opodatkowaniem.


    Czy to dużo? To orientacyjnie 1/10 tego, co aktualnie fiskus pobierana całej planecie. Czyli sporo, ale trudno mówić o trzęsieniu ziemi w zasobności publicznych kas. W Polsce, bazując na danych Credit Suisse, można oszacować, że taki podatek przyniósłby ok. 12 mld zł rocznie – to nawet nie jest 1/5 potrzebna na wypłacenie świadczenia 800+. Z drugiej strony: to kwota wystarczająca do zakupu ok. 300-350 koreańskich czołgów K2, wybudowania 400 km autostrad lub do zwiększenia budżetu publicznej opieki zdrowotnej. Taki podatek mógłby więc pomóc sfinansować wiele istotnych zadań państwa i to, że nie jest to game-changer, pozwalający np. na zlikwidowanie w ogóle podatku PIT lub VAT, nie powinien zniechęcać do namysłu nad korzyściami i potencjalnymi wyzwaniami, jakie wiązałyby się z jego wprowadzeniem.


    ==


    Bibliografia

    Cost of extreme wealth, list otwarty, https://costofextremewealth.com


    Inequality Inc. How corporate power divides our world and the need for a new era of public action, Oxfam, https://www.oxfam.org/en/research/inequality-inc


    Global Wealth Report, Credit Suisse, https://www.credit-suisse.com/about-us/en/reports-research/global-wealth-report.html


    Proud to Pay More Report, Patriotic Millionaires, https://proudtopaymore.org/?emci=6a4b0acb-c3b4-ee11-bea1-0022482237da&emdi=ea000000-0000-0000-0000-000000000001&ceid=


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    Likwidacja prac domowych w podstawówkach to jeden ze „100 konkretów” z przedwyborczego programu Koalicji Obywatelskiej. Wygląda na to, że rusza jego realizacja – zapowiedziała to ministra Barbara Nowacka. Dzieci są na „tak”, dorośli są dość równo podzieleni, a nauczyciele mają pretensję o niesatysfakcjonujący poziom konsultacji z ich środowiskiem.


    Czy rezygnacja z prac domowych to taki dobry pomysł? Badania pokazują, że nie przynoszą one zbyt wiele najmłodszym uczniom, ale w przypadku starszych widać korzyści: u dziewczynek oraz chłopców o średnich i gorszych wynikach w nauce. Poza tym wpływają pozytywnie nie tylko na wyniki w nauce, ale również na sumienność, wytrwałość, umiejętność zarządzania czasem.


    Z danych wynika, że w Polsce nad pracami domowymi dzieci ślęczą więcej niż w innych krajach. Ale z drugiej strony jesteśmy w grupie krajów, w których liczba godzin obowiązkowej nauki w szkole należy do najmniejszych. Może więc powinniśmy dokładniej zbadać to, ile czasu dzieci i młodzież w różnym wieku i różnych szkołach faktycznie spędzają na lekcjach, dojazdach do placówek dydaktycznych, nauce do klasówek i odrabianiu prac domowych? Ale powinniśmy również poznać odpowiedzi na inne pytania: jaki koszt i jakie korzyści dają dzieciom prace domowe? Dla jakich grup bilans jest najmniej korzystny, a dla których – najbardziej? I co dzieci będą robiły w czasie, jaki zyskają nieodrabiając prac domowych?


    Aby odpowiedzieć na te pytania, resort edukacji powinien rozszerzyć pole konsultacji poza dzieci i młodzież, szykując porządne pilotażowe badania. Inaczej dokonuje fragmentarycznej reformy trochę w ciemno, po prostu realizując obietnice przedwyborczą i licząc na pozytywny odbiór opinii publicznej. I prowadząc do większych nierówności edukacyjnych – bo dzieci z zamożniejszych domów otrzymają czas i uwagę rodziców oraz korepetytorów, więc poradzą sobie bez zadawanych przez nauczycieli prac domowych.


    ==


    Bibliografia:


    Już od kwietnia likwidacja prac domowych w szkołach. MEN szykuje rozporządzenie. Pytamy w ankiecie nauczycieli o opinię, https://glos.pl/juz-od-kwietnia-likwidacja-prac-domowych-w-szkolach-men-szykuje-rozporzadzenie


    Monika Sewastianowicz, Zakaz zadawania prac domowych w szkole podstawowej - jest projekt rozporządzenia https://www.prawo.pl/oswiata/zakaz-prac-domowych-w-szkole-podstawowej-rozporzadzenie,525056.html


    Paweł Buczkowski, Koniec prac domowych. Dyrektorzy szkół biją na alarm, https://wiadomosci.wp.pl/koniec-prac-domowych-dyrektorzy-szkol-wskazuja-wazniejszy-problem-6987459988130560a


    Zadawać czy nie? Prace domowe w świetle badań, Policy Note 3/2017, https://www.evidin.pl/wp-content/uploads/publications/policy-notes/EI-Policy-Note-3-I-1.pdf


    Cara Goodwin, Ph.D., Is Homework Good for Kids?, https://www.psychologytoday.com/us/blog/parenting-translator/202309/is-homework-good-for-kids


    Does homework perpetuate inequities in education?, PISa in focus, https://www.oecd-ilibrary.org/docserver/5jxrhqhtx2xt-en.pdf?expires=1706520765&id=id&accname=guest&checksum=CADEE34A9A3A4715B934F2873EE29995


    Sondaż: Jak Polacy oceniają zmiany dotyczące prac domowych w szkołach?, https://www.rp.pl/spoleczenstwo/art39750871-sondaz-jak-polacy-oceniaja-zmiany-dotyczace-prac-domowych-w-szkolach


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr

    Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego we wrześniu 2023 roku wartość naszych lokat i depozytów w bankach komercyjnych skurczyła się realnie o 5,4% względem stycznia 2020 roku, ale oszczędności miały wieloletnią tendencję zwyżkową i gdyby porównać realną wartość środków finansowych Polaków do tej, jakiej należałoby oczekiwać bez wysokiej inflacji, to można mówić o ubytku nawet o 20%. Trzeba jednak pamiętać, że część bankowych wkładów została wydana na konsumpcję lub zainwestowana gdzie indziej, więc trudno na tej podstawie twierdzić, że inflacja zjadła nam 1/5 wszystkich oszczędności.


    Oszczędności realnie się kurczyły, bo klienci banków nie mieli dostępu do lokat, które miałyby oprocentowanie zbliżone do poziomu inflacji. Posiadacze mniejszych wkładów nie mieli wielu opcji, by skutecznie uciekać przed utratą siły nabywczej pieniądza. Te, które były w ich zasięgu (giełda, fundusze inwestycyjne) były obciążone ryzykiem straty. Nie tak liczni posiadacze większych sum mogli jednak uciekać w zakup nieruchomości.


    Pod koniec 2023 roku na lokatach i zwykłych kontach rozrachunkowych w krajowych bankach trzymaliśmy już 1100 mld zł. W przeliczeniu na poziom konsumpcji gospodarstw domowych – suma ta wystarczyłaby na pokrycie 53% rocznych wydatków, czyli przeciętnie z oszczędności moglibyśmy żyć około pół roku, gdybyśmy wszyscy – cały naród – utracili wszelkie źródła dochodów. We Włoszech oszczędności bankowe starczyłyby na rok finansowania bieżącej konsumpcji, w Hiszpanii – na 15 miesięcy, a we Francji i Niemczech – na 16 miesięcy. Ciągle więc mamy w bankach znacząco mniej środków niż zamożniejsze narody europejskie. Choć jest nadzieja na ściganie się z bogatymi, bo wzrost poziomu oszczędności na bankowych kontach od 2000 roku był w Polsce dwukrotnie szybszy niż wzrost gospodarczy. Powinniśmy więc zmniejszać dystans do Zachodu.


    To wszystko jednak dane dotyczące ogółu oszczędności i wyliczanych średnich. W praktyce nieliczne gospodarstwa domowe mają na kontach setki tysięcy złotych wystarczające na kilka lat życia bez dochodów, a z drugiej strony blisko połowa polskich rodzin nie ma żadnych oszczędności. Co najwyżej środki zapewniające płynność od pierwszego do pierwszego.


    ==

    Bibliografia:


    Raport „Postawy Polaków wobec finansów” https://rozwijamy.edu.pl/images/raporty/Raport_2022_Postawy_Polakow_wobec_finansow.pdf

    Tygodnik Polskiego Instytutu Ekonomicznego, https://pie.net.pl/wp-content/uploads/2023/12/Tygodnik-PIE_52-2023.pdf

    https://nbp.pl/statystyka-i-sprawozdawczosc/statystyka-monetarna-i-finansowa/dane-finansowe-sektora-bankowego/


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr

    ==


    Energetyka jądrowa ma już ponad 70 lat. Przez pierwsze 35 lat rozwijała się niezwykle dynamicznie – pod koniec lat 80. XX wieku na świecie pracowało już ponad 400 reaktorów atomowych produkujących energię elektryczną. Wydawało się, że będzie ona stopniowo coraz bardziej dominowała w produkcji energii elektrycznej – aż przyszła katastrofa w Czarnobylu (1986).


    Zdarzenie to, choć było o wiele mniej śmiercionośne niż się powszechnie uważa, nastawiło opinię publiczną w wielu krajach przeciwko energetyce atomowej i tempo budowania nowych bloków elektrowni jądrowych drastycznie spadło. Dziś w zależności od źródła i metody liczenia w energetyce pracuje 410-450 reaktorów. Nie pomogła katastrofa w Fukushimie w 2011 roku, która – choć sama bezpośrednio nie zabiła ani jednej osoby – podtrzymała sceptycyzm wielu społeczeństw wobec energetyki nuklearnej.


    Tymczasem trudno o lepsze źródło energii, jeśli chcemy dekarbonizować produkcję prądu. Coraz bardziej rozwijająca się energetyka wiatrowa i słoneczna mają okresy, w których po prostu nie generują energii i potrzebne są źródła mocy elektrycznej, które będą stanowiły bezpieczną podstawę dla zaopatrzenia w tę moc. Szczególnie, że w przyszłości chcemy tej energii elektrycznej zużywać więcej np. rezygnując z silników spalinowych w motoryzacji.


    Elektrownie jądrowe produkują rekordowo dużo energii w przeliczeniu na ilość terenu, jakie zajmują. Nie przeciążają sieci logistycznych w kraju, bo jeden pociąg towarowy może przywieźć paliwo do reaktora na wiele dekad jego użytkowania. Nawet licząc emisję dwutlenku węgla związaną z wylewaniem tysięcy ton betonu przy budowie, energetyka jądrowa jest jedną z najmniej emisyjnych, gdy zliczymy cały okres życia elektrowni od wbicia pierwszej łopaty do zakończenia produkcji.


    Elektrownia jądrowa jest jednak jedną z najdroższych jeśli chodzi o nakłady inwestycyjne metod generowania energii elektrycznej, a budowa jednego obiektu pochłania miliardy złotych. W dodatku finalny rachunek może znacznie przekraczać pierwotne założenia, podobnie jak czas budowy ulega zwykle wydłużeniu. Problematyczna jest też lokalizacja – zarówno samej elektrowni, jak i składowiska odpadów radioaktywnych, które będą powstawały za sprawą jej pracy. Niezależnie od stosowanych procedur i norm bezpieczeństwa żadna gmina nie będzie zbyt chętna, by mieć taką inwestycję u siebie i to może dodatkowo powiększać koszt tworzenia energetyki jądrowej w naszym kraju.


    Energetyka atomowa nie jest więc pozbawiona wad, ale ma zdecydowanie więcej zalet i póki co brak jest sensownych alternatyw, które miałby nas prowadzić lepszą drogą do z jednej strony niskoemisyjnej gospodarki, a z drugiej strony – zabezpieczenia potrzeb kraju jeśli chodzi o stabilne zaopatrzenie w energię elektryczną.


    ==

    Bibliografia:

    https://ourworldindata.org/nuclear-energy

    https://world-nuclear.org/information-library/current-and-future-generation/plans-for-new-reactors-worldwide.aspx

    https://www.iaea.org/publications/15478/radioactive-waste-management


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr

    ==


    Od 2000 roku (jak nie dłużej) wydajność pracy – liczona w uproszczeniu jako PKB w przeliczeniu na godzinę pracy – realnie stale się w Polsce zwiększała. Wyjątkiem był rok 2020, gdy pandemia zatrzęsła rzeczywistością, ale kolejne dwa lata znowu charakteryzował wyraźny wzrost.


    W efekcie do 2022 roku wydajność ta niemal się podwoiła i pośród krajów UE tylko pięć (w tym jeden raj podatkowy) uzyskały większy wzrost wydajności pracy. Przyjmując, że po turbulencjach związanych z pandemią i wysoką inflacją oraz stagnacją gospodarczą wracamy na ścieżkę gospodarczego wzrostu, można oczekiwać, że powróci także dotychczasowy trend wzrostu wydajności pracy.


    To oznacza, że nie wpadliśmy w pułapkę średniego dochodu i raczej w nadchodzących latach nie powinniśmy w nią wpaść. Rośnie nam bowiem nie tylko PKB generowane na jedną godzinę pracy, ale i PKB per capita. A według World Banku status państwa o wysokim dochodzie (High Income Country) osiągnęliśmy… 15 lat temu. A od 2009 do 2022 roku PKB zwiększył się realnie o 58%...


    W ostatnich dwóch dekadach tempo realnego wzrostu płac i realnego wzrostu wydajności przeplatały się. Płace rosły szybciej w latach 2006-2007 oraz 2013-2017, ale wcześniej i później często ustępowały tempu realnego wzrostu wydajności pracy. Od 2020 roku możemy jednak mówić o tym, że płace dopadły wydajność, a nawet – patrząc na skumulowane wskaźniki od 2000 roku – tę wydajność prześcignęły. Czy należy się tym martwić? Czy zjawisko to może się samoistnie napędzać, czy będzie hamować? Czy automatycznie oznacza to pogorszenie konkurencyjności polskiej gospodarki?

    Zapraszamy do słuchania!


    ==


    Bibliografia:


    The labor market in Poland, 2000−2021, Piotr Lewandowski i Iga Magda, Instytut Badań Strukturalnych, https://wol.iza.org/articles/the-labor-market-in-poland/long


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    ==


    Wyścig kosmiczny w dziejach świata przyspieszał tylko w dwóch historycznych okolicznościach: albo wtedy, kiedy prestiżowo i militarnie konkurowały ze sobą wielkie mocarstwa, albo kiedy do gry wchodzili miliarderzy o, nomen omen, kosmicznych ambicjach.


    Z tą pierwszą sytuacją mieliśmy do czynienia w zimnowojennych latach 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku, a z drugą mamy do czynienia obecnie. Nie ulega wątpliwości, że jednym z głównych motorów napędowych dzisiejszego wyścigu kosmicznego (obok intensyfikującej się globalnej konkurencji między USA i Chinami) są ambicje Elona Muska. Jego SpaceX jest obecnie najważniejszym światowym graczem, jeśli chodzi o liczbę wystrzeliwanych rakiet na orbitę.


    Również dzięki SpaceX na przestrzeni ostatnich dwóch-trzech dekad udało się kilkudziesięciokrotnie obniżyć koszt wystrzelenia kilograma ładunku na orbitę. To z kolei otwiera dostęp do kosmosu coraz większej liczbie podmiotów. Część z nich coraz poważniej zaczyna rozważać realizację takich przedsięwzięć jak kosmiczne hotele. Badacze zastanawiają się również nad kosmicznym górnictwem. Moglibyśmy dzięki nim pozyskiwać na przykład niezbędne w transformacji energetycznej metale ziem rzadkich nie eksploatując jednocześnie ziemskich złóż.


    Czy mamy więc już do czynienia z początkiem rewolucji? Cóż, nie mamy pojęcia, ponieważ rewolucję widać dopiero wtedy, kiedy zaczyna ona transformować naszą codzienność. Wydaje się jednak, że po ponad 50 latach od wylądowania człowieka na Księżycu warto już coś z tym całym kosmosem zacząć na poważnie robić.


    ==


    Bibliografia:

    Michael Sheetz, The space industry is on its way to reach $1 trillion in revenue by 2040, Citi says, https://www.cnbc.com/2022/05/21/space-industry-is-on-its-way-to-1-trillion-in-revenue-by-2040-citi.html


    Luisa Corrado, Stefano Grassi, Aldo Paolillo, Edgar Silgado-Gómez, The macroeconomic spillovers from space activity, https://www.pnas.org/doi/abs/10.1073/pnas.2221342120?doi=10.1073%2Fpnas.2221342120


    Budget of NASA, Wikipedia https://en.wikipedia.org/wiki/Budget_of_NASA


    Launch costs to low Earth orbit, 1980-2100, https://futuretimeline.net/data-trends/6.htm


    Chris Daehnick, John Gang, and Ilan Rozenkopf, Space launch: Are we heading for oversupply or a shortfall?, https://www.mckinsey.com/industries/aerospace-and-defense/our-insights/space-launch-are-we-heading-for-oversupply-or-a-shortfall


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na Partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    ==


    Czy dług publiczny jest faktycznie tak dramatycznie wielki? Czy potrafimy grać zębami na gitarze? Co z systemem emerytalnym? Kiedy będziemy mieli w Polsce piękne rzeczy? Czy mała liczba dzieci nie oznacza przyśpieszonej akumulacji kapitału z pokolenia na pokolenie? Kto zabił Laurę Palmer? Co by było, gdyby wszyscy na planecie żyli na poziomie Polaka? Ile czasu zajmuje przygotowanie jednego odcinka?


    Gdybyśmy chcieli wyczerpująco odpowiedzieć na wszystkie pytania, to nagranie miałoby 5 godzin lub więcej. Staraliśmy się jednak streszczać i wybierać takie kwestie, do których miało sens odnosić się w skrótowej formie. Mamy nadzieję, że uśmiechniecie się oglądając i słuchając chociaż raz.


    Życzymy Wam spokojnych i zdrowych świąt oraz spełnienia wszystkich pozytywnych prognoz ekonomicznych na 2024 rok: lepszej koniunktury gospodarczej, dalszego spadku inflacji, wielu nowych miejsc na rynku pracy, ekspansji polskiego eksportu – i tego, by te trendy makro pozytywnie odbijały się na Waszym życiu. Nadziei i optymizmu w Nowym Roku!


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    ==


    Mateusz Morawiecki w swoim exposé mówił, że Polska sprzed dekady "była krajem bez wyboru". Miał na myśli brak ekonomicznych perspektyw. Chwalił się, że obecnie nasz kraj nie jest już miejscem gdzie "normą jest praca za 5, czy 7 zł za godzinę".


    Nie ma wątpliwości, że Polska dzisiaj jest krajem o wiele bogatszym niż Polska sprzed 8 lat. Były premier zapomniał natomiast powiedzieć, że wzrost zamożności nie rozpoczął się wraz z początkiem rządów Prawa i Sprawiedliwości. Polska za rządów PiS była bogatsza niż za rządów PO-PSL. A ta była zamożniejsza niż kiedy Polską kierowała koalicja PiS-Samoobrona-LPR. Tę wyliczankę można kontynuować co najmniej do pierwszej połowy lat 90-tych.


    Postęp ekonomiczny dokonywał się raczej "mimo" kolejnych rządów, a nie "dzięki" nim. Podobnie zresztą sprawy miały się we wszystkich krajach naszego regionu. To nie znaczy, że politycy nie mają na nic wpływu, bynajmniej. Mądrymi politykami lokalnie można korygować negatywne megatrendy. Można też zarządzać pozytywnymi zjawiskami, żeby wyciskać z nich jak najwięcej. Odpowiedź na pytanie, jak sprawna w tym zarządzaniu będzie najnowsza ekipa, poznamy w najbliższych latach.


    ==


    Bibliografia:

    Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w gospodarce narodowej w latach 1950-2022, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rynek-pracy/pracujacy-zatrudnieni-wynagrodzenia-koszty-pracy/przecietne-miesieczne-wynagrodzenie-w-gospodarce-narodowej-w-latach-1950-2022,2,1.html


    Stopa bezrobocia rejestrowanego, https://rynekpracy.org/statystyki/stopa-bezrobocia-rejestrowanego/


    Oszczędności i długi Polaków, Komunikat z badań 2023, https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2023/K_046_23.PDF


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.

  • Wesprzyj nas na partonite: https://patronite.pl/EICR

    Lub postaw wirtualną kawkę: https://buycoffee.to/eicr


    ==


    Jedną z modniejszych ostatnio na lewicy koncepcji ekonomicznych jest tak zwany degrowth. Jest to „idea krytykująca globalny system kapitalistyczny goniący za wzrostem za wszelką cenę, powodujący wyzysk ludzi oraz dewastację środowiska”. Zwolennicy degrowthu uważają, że jest on jedynym sposobem na to, aby nie ugotować planety za sprawą gazów cieplarnianych.


    Logika postwzrostu jest następująca: w polityce i ekonomii istnieje fetysz PKB, niekończącego się wzrostu. Tymczasem – mówią oni – nieskończony wzrost na skończonej planecie nie jest możliwy. Do tego ciągły wzrost PKB wymaga ogromnych ilości energii. A energia jest wytwarzana między innymi dzięki paliwom kopalnym. Wzrost oparty o zielone technologie z kolei – argumentują – dekarbonizuje nas zbyt wolno, żebyśmy się zmieścili w założeniach Porozumienia Paryskiego (utrzymanie wzrostu globalnej temperatury dużo poniżej 2 stopni do 2100 roku względem ery przedprzemysłowej).


    To wszystko prawda. Z tym, że z degrowthem jest mnóstwo problemów:

    - nie wiadomo jak go wdrożyć technicznie,

    - nie wiadomo jak go przepchnąć politycznie,

    - nie wiadomo jak skłonić mocarstwa do poparcia jego postulatów,

    - nie wiadomo co po wprowadzeniu takiego rozwiązania stanie się z krajami biednymi,

    - nawet jeśli ograniczymy wzrost w krajach zamożnych to i tak potrzebujemy gigantycznego wzrostu PKB, żeby ogromna większość ludzkości osiągnęła standard życia nawet najmniej zamożnych krajów rozwiniętych.


    Poza tymi problemami (i setkami innych) jest jeszcze jedna sprawa. Jeśli zamierzamy zabrać się za przebudowę globalnego systemu społeczno-ekonomicznego i jednocześnie chcemy mierzyć się z katastrofą klimatyczną, to mamy na głowie dwa gargantuiczne problemy do rozwiązania. A okienko czasowe jest naprawdę wąskie.


    ==

    Bibliografia:


    What is degrowth?, https://degrowth.info/degrowth


    Jason Hickel, Mniej znaczy lepiej, Karakter 2021


    BRANKO MILANOVIC,Degrowth: solving the impasse by magical thinking, https://brankomilanovic.substack.com/p/degrowth-solving-the-impasse-by-magical


    Ajit Niranjan, How risky is economic growth? https://www.dw.com/en/degrowth-green-growth-climate-poverty/a-62285113


    Max Roser, How much economic growth is necessary to reduce global poverty substantially?, https://ourworldindata.org/poverty-minimum-growth-needed


    Jason Hickel, Giorgos Kallis, Tim Jackson, Daniel W. O’Neill, Juliet B. Schor, Julia K. Steinberger, Peter A. Victor & Diana Ürge-Vorsatz, Degrowth can work — here’s how science can help, https://www.nature.com/articles/d41586-022-04412-x


    Kelsey Piper, Can we save the planet by shrinking the economy?, https://www.vox.com/future-perfect/22408556/save-planet-shrink-economy-degrowth


    Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.