Afleveringen
-
- W latach 90. odrzucaliśmy wszystko, co było i dlatego dużo zabytków postindustrialnych zostało bezpowrotnie utraconych. Później jednak zaczęliśmy doceniać to, co pozostało i nas wyróżnia. Dostrzegliśmy, że jest to część nie tylko naszego pejzażu, ale także naszej tożsamości. Nasza mała ojczyzna - mówi dr hab. Weronika Siupka, adiunkt w ASP w Katowicach w kolejnym odcinku podcastu Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności.
Słuchając tej rozmowy dowiesz się m.in.:
→ Czym jest akwaforta i jak ją wykonać?
→ Do czego mogą inspirować zabytki postindustrialne?
→ Czy miłość do industrialu to ruinofilia?
Warto słuchać!
-
Zapraszamy na spacer po Nikiszowcu – bodaj najbardziejznanej i malowniczej dzielnicy Katowic. Kto tu przybywa, natychmiast jest pod jej urokiem.
Zaczynamy przed kopalnią „Giesche” nazwaną później kopalnią „Wieczorek”.
– Gdyby nie górnictwo, gdyby nie kopalnia, na pewno nie mielibyśmy dzisiaj Nikiszowca – opowiada Michał Dzióbek, przewodnik po Katowicach, historyk ŚCWiS. To właśnie on oprowadza nas po zakątkach Nikiszowca. -
Zijn er afleveringen die ontbreken?
-
Siedmiu z dziewięciu górników zastrzelonych przez ZOMO w kopalni „Wujek” w stanie wojennym pochodziło spoza Śląska. Przyjechali tu do pracy z innych regionów Polski. Ich losy pokazują, czym była migracja na Śląsk w Polsce Ludowej. Władze usilnie starały się znaleźć pracowników do kopalń wśród mieszkańców całego kraju, co udawało się jednak z różnym skutkiem. Pisze o tym Robert Ciupa w jednym z artykułów w książce Tam i (niekiedy) z powrotem. Migracje a tożsamość na Górnym Śląsku.
Ta fascynująca lektura jest pokłosiem zorganizowanej przez Śląskie Centrum Wolności i Solidarności jesienią 2023 r. konferencji o śląskich migracjach.
– W 1959 r. na 5 tysięcy pracowników kopalni „Wujek” 50% to już byli ludzie przyjezdni – mówi Robert Ciupa, dyrektor ŚCWiS. Przypomina o planach komunistycznych władz budowy wielkich miast i tworzenia proletariatu. Polska powojenna była bowiem krajem przeważnierolniczym.
– Wielu górników pracuje od września do maja, potem wracają do siebie, na wieś, bo tam jest praca do wykonania, a po sezonie przyjeżdżają tutaj ponownie i zatrudniają się nakolejnej kopalni – mówi. – Przez wiele lat ściągano do Huty Katowice ludzi, którzy później zatrudniali się w przemyśle wydobywczym, bo tam były po prostu lepsze płace, tam otrzymywali szybciej mieszkanie. Zaczęli więc wiązać się z tą ziemią i niektórzy żyją tutaj po dzień dzisiejszy.
– Ta książka zadaje pytania: skąd jesteśmy, jak się tu pojawiliśmy, a może gdzie wyjechaliśmy, gdzie wyjechali inni, jaki to jest region? Oczywiście nie odpowie na te wszystkie pytania, ale być może jesteśmy w stanie zrobić coś o wiele ważniejszego, to znaczy wznowić dyskusję na ten temat – konkluduje Robert Ciupa.
Publikacja Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności daje okazję do odkrywania nieznanej często i niedocenianej historii ostatnich niemal dwustu lat, widzianej przez pryzmatmigracji z i na Górny Śląsk.
Kim byli ludzie, którzy w XIX wieku wyemigrowali ze Śląska do Teksasu i Brazylii? Czy deportacje w głąb ZSRR po II wojnie światowej dotknęły tylko Górnoślązaków? Dlaczego górnicy z Francji i Belgii rozczarowali polskich komunistów? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań przynosi książka Tam i (niekiedy) z powrotem. Migracje a tożsamość na Górnym Śląsku, red. Dariusz Węgrzyn, Katowice 2024, s. 348
-
Migracje a tożsamość na Górnym Śląsku - tak zatytułowana jest fascynująca książka, pod red. dr. Dariusza Węgrzyna, będąca pokłosiem konferencji naukowej, która odbyła się w Śląskim Centrum Wolności i Solidarności w dniach 20–21 października 2023 r. Publikacja, którą czyta się niemal jak literaturę faktu! Teksty nie są pisane hermetycznym językiem naukowym, a treść daje okazję do odkrywania nieznanej często i niedocenianej historii ostatnich niemal dwustu lat, widzianej przez pryzmat migracji z i na Górny Śląsk.
Kim byli ludzie, którzy w XIX wieku wyemigrowali ze Śląska do Teksasu i Brazylii?
Czy deportacje w głąb ZSRR po II wojnie światowej dotknęły tylko Górnoślązaków?
Dlaczego górnicy z Francji i Belgii rozczarowali polskich komunistów?
Odpowiedzi na te i wiele innych pytań dotyczących migracji z i na Górny Śląsk w II połowie XIX wieku i w XX wieku usłyszysz w tym odcinku podcastu Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności.
Polecamy książkę: Tam i (niekiedy) z powrotem. Migracje a tożsamość na Górnym Śląsku, red. Dariusz Węgrzyn, Katowice 2024, s. 348
-
– W końcówce lat 80. XX w. totalnym doświadczeniem dlaPolaków było poczucie, że państwo umiera, rozkłada się. To jest państwo, w którym lekarz otruje, milicjant obije i okradnie, w cukierni możesz się podtruć, w szpitalach chodzą karaluchy… Tak to wyglądało.
– Jesienią 1989 r., tuż przed wprowadzeniem planuBalcerowicza, na pytanie jak rząd Mazowieckiego ma sobie poradzić z kryzysem, blisko 85% ankietowanych odpowiedziało: zamknąć wszystkie nierentowne fabryki, wszystkie! No brawo! Tak się stało. Próbuję pokazać, jak bardzo Polacy nie wiedzieli, o czym mówią.
– Świat, który istniał do 1989 r. po prostu się rozpadł. Zostały z niego drzazgi… Świat lat 90. był naprawdę dzikim Wschodem, był światem, który na nowo się budował i w którym nie było bezpieczeństw. Była to przestrzeń, w którejnie było szeryfa.
Tak o transformacji w Polsce wychodzącej z komunizmu mówi Michał Przeperski, autor książki „Dziki Wschód. Transformacja po polsku 1986-1993”. I w swojej książce, i w podcaście, w którym rozmawiają z nim Aneta Kuberska iSylwester Strzałkowski, opowiada nie tyle o wielkiej polityce, co raczej o tym, jak te zmiany wpływały na życie ludzi.
Książka „Dziki Wschód. Transformacja po polsku 1986-1993”ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
-
- Pielęgniarki i lekarze, którzy pomagali rannym w czasie pacyfikacji w kopalni „Wujek” górnikom, opowiadali, że krew na ścianach przyszybowego punktu sanitarnego sięgała do wysokości dorosłego człowieka – mówi Karol Chwastek, historyk Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności, w najnowszym odcinku podcastu ŚCWiS.
Już 12 grudnia 1981 roku, na rozkaz władz komunistycznych, szpitale w Katowicach były opróżniane z lżej chorych, bo spodziewano się fali rannych po wprowadzeniu stanu wojennego. Pracownicy służby zdrowia, którzy nieśli pomoc rannym górnikom w kopalni „Wujek” wspominali, że milicjanci, którzy zostali wysłani do pacyfikacji strajku mieli w oczach szaleństwo, jakby byli na środkach psychotropowych. Wyciągali rannych i nieprzytomnych górników z karetek i bili ich. Bili także pielęgniarki i sanitariuszy, którzy nieśli pomoc rannym.
- Lekarze, którzy brali udział w operacjach i sekcjach zwłok górników byli pewni, że na „Wujku” strzelano, żeby zabić. Bo większość ran jakie odnieśli górnicy był powyżej pasa: w brzuch, w klatkę piersiową, w głowę – opisuje Karol Chwastek w rozmowie z Anetą Kuberską i Sylwestrem Strzałkowskim.
O bohaterskich lekarzach, pielęgniarkach i sanitariuszach, którzy ratowali rannych górników z „Wujka” wspomina się rzadko i pamięta niewielu. Posłuchaj podcastu ŚCWiS i poznaj ich historię!
-
– Historia jest nauczycielką życia. To zdanie jest bardzo często przywoływane. Mamy ją poznawać po to, żebyśmy zrozumieli, jak społeczeństwo funkcjonuje i jak może funkcjonować, skąd biorą się rządzące nim zasady. Abyśmy mogli kreować inaczej naszą teraźniejszość i przyszłość – mówi Robert Ciupa, dyrektor Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności.
W rozmowie o nowoczesnej edukacji historycznej, programie nauczania historii w polskich szkołach, wystawie w Śląskim Centrum Wolności i Solidarności oraz spuściźniegórnictwa mówi też m.in.:
– Jako historycy mamy ogromną konkurencję: Internet, Instagram, Tik-tok, Netflix… Gdzie jest w tym wszystkim historia? Czy mamy kręcić rolki historyczne?Ja nie chciałbym młodych ludzi zmuszać, ale ich zaciekawić. Jak to zrobić? Możemy ich tak zaciekawić, żeby sięgnęli po coś więcej.
– Boimy się uczyć o codzienności, prowadzimy zbyt mało dotyczących jej badań. Łatwiej przecież napisać historię polityczną, ale przedstawiamy ją bardzo często z perspektywy elit, a nie zwykłego człowieka. Tymczasem XX i XXI wiek mają to do siebie, że zachowało się o wiele więcej informacji i wiedzy na temat codzienności. Należałoby ją opisać, bo przez nią łatwiej jest opowiedzieć historię.
– Nie do końca zgadzam się z wykreśleniem Historii i teraźniejszości. Rozumiem kontrowersje dotyczące podręczników, zwłaszcza jednego, jednak uważam, że dodatkowy przedmiot mówiący o historii najnowszej był dobrym rozwiązaniem.
– Cały czas zakładamy, że nauczyciele to taka grupa zawodowa, której trzeba wszystko powiedzieć i rozpisać scenariusz. Tak nie jest. Nauczyciel to osoba, która w zakresie swojego przedmiotu jest wolna.
– Dzisiaj zapominamy, że to wszystko dookoła – bloki, uniwersytet, szpitale – powstało dzięki górnictwu. To wszystko wypracowali ludzie w kopalniach. Dzisiaj idziemy w stronę zielonej energii, natomiast nie możemy zapominać o historii.
-
Wielkie ucieczki przywódców Solidarności, podziemna telewizja i nielegalne radio antykomunistyczne, puste półki, milczące telefony, konferencje prasowe Jerzego Urbana i napisy na murach "Wrona orła nie pokona"... Ile pamiętamy ze stanu wojennego i jakie tajemnice ten tragiczny okres najnowszej historii Polski wciąż kryje? Na te pytania odpowiada dr Grzegorz Majchrzak z Biura Badań Historycznych IPN.
-
W PRL gazety rozpisywały się głównie o sukcesach. O nowych szkołach, nowoczesnych osiedlach mieszkaniowych i rosnącej produkcji. Partyjni propagandziści wmawiali ludziom, że życie w socjalistycznej ojczyźnie jest pełne dobrobytu i dostatku, a do tego bezpieczne.
Jednak bezpiecznie nie było. O wypadkach prasa starała się pisać jak najmniej albo wcale. Na szczęście po latach szczegóły i tych znanych, i tych całkiem zapomnianych katastrof z tamtych czasów tropi i ujawnia Przemysław Semczuk. O katastrofach i wypadkach, które opisuje w pierwszym tomie "Żywiołów", posłuchasz w tym odcinku podcastu "Dobra książka historyczna" Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności.
Warto słuchać!
-
- Trzeba domknąć etap rozliczeń sądowych, które niestety w większości nie nastąpiły, bo sprawców już też w większości nie ma. Jednak bitwa o pamięć o ofiarach totalitaryzmów, o oddanie im sprawiedliwości symbolicznej, będzie wracać w każdym pokoleniu. To jest zadanie, które będzie ciągle przed nami – mówi dr Marek Mutor, prezydent Platformy Europejskiej Pamięci i Sumienia.
Platform of European Memory and Conscience jest międzynarodową organizacją pozarządową non-profit, która działa na rzecz rozszerzenia wiedzy o reżimach totalitarnych XX w. Została założona 14 października 2011 r. w Pradze przez 20 członków założycieli z 12 państw UE. Jej utworzenie zostało poparte przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej. Obecnie zrzesza blisko 70 instytucji oraz organizacji z 20 krajów Europy i Ameryki Północnej, które zajmują się badaniami, dokumentacją, podnoszeniem świadomości, edukacją na temat tych reżimów.
Od 2023 roku członkiem platformy jest także Śląskie Centrum Wolności i Solidarności. Inne polskie instytucje należące do platformy to: Instytut Pamięci Narodowej, Muzeum Historii Polski, Ośrodek Pamięć i Przyszłość, Muzeum Powstania Warszawskiego, Fundacja Ośrodka Karta, Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego.
Jakie są różnice w pamięci o totalitaryzmach wśród społeczeństw europejskich?
Jak w nowoczesny sposób dbać o pamięć historyczną o totalitaryzmach?
Jak dobrze rozłożyć akcenty w edukacji historycznej na temat totalitaryzmów?
Ile w polityce historycznej państw europejskich jest historii, a ile polityki?
Odpowiedzi na te i wiele innych pytań usłyszycie w tym odcinku podcastu Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności.
-
O służbie w Milicji Obywatelskiej, napięciach między MO a Służbą Bezpieczeństwa, tworzeniu związku zawodowego w milicji po 1989 r. opowiada były milicjant, później policjant, były komendant miejski MO w Piekarach Śląskich, komendant wojewódzki Policji w Katowicach, wreszcie komendant główny Policji, podinsp. Roman Hula.
– Upolitycznienie milicji rozpoczyna się w 1980 r., kiedy po powstaniu „Solidarności” ministrem spraw wewnętrznych został Czesław Kiszczak. Wtedy decydującą rolę przejmuje SB i pion polityczny, a zadania są skierowane przeciwko działaczom opozycji – wspomina.
Do MO wstąpił w 1976 r., trzynaście lat później, wraz z innymi funkcjonariuszami z Piekar Śląskich, napisał list do premiera Tadeusza Mazowieckiego, domagając się m.in. odpolitycznienia służby w milicji, rozdzielenia MO i SB, przywrócenia do pracy funkcjonariuszy zwolnionych za przekonania. Teraz opowiada, jak udało się doprowadzić do zmian w milicji.
Warto posłuchać! -
Jeździł nim sołtys w „Nie ma mocnych” i „Czterdziestolatek”, inżynier Karwowski. Doskonale sprawdzał się zarówno jako milicyjny radiowóz, jak i wóz dostawczy, gdy akurat „rzucili” pralki. Zabierał całe rodziny na niezapomniane wakacje nad Bałtyk i do Bułgarii, ale też umożliwił trójce marzycieli z Krakowa zwariowaną podróż dookoła świata. Fiat 126p to pierwsze auto dla Kowalskiego, popularne „toczydełko”, członek wielu polskich rodzin epoki Gierka. Ale też symbol wszystkiego, co w PRL-u wzniosłe i marne zarazem. To samochód – legenda.
Skąd się wziął?
Jaki wpływ na jego powstanie miały zmiany na najwyższych szczeblach władzy?
Jak zdobywano talony, by go kupić? A jak deficytowe części, gdy się psuł?
Na czym polegała jego druga młodość w latach 90.?
Czy doczekał się prawdziwego happy endu?
Na te i wiele innych pytań odpowiada w rozmowie Przemysław Semczuk, autor znakomitej biografii Fiata 126p: Maluch. Wielka podróż małego fiata z ziemi włoskiej do Polski.
Warto słuchać!
-
Pod koniec stycznia 1945 r. Armia Czerwona wkracza na teren Górnego Śląska. Sowieci mordują wielu mężczyzn i brutalnie gwałcą kobiety. Mszczą się w ten sposób na obywatelach III Rzeszy, nie zważając ani na ich narodowość, ani na to, że jest to ludność cywilna. W lutym zaczyna się akcja wywózki głównie mężczyzn do pracy przymusowej na terenie Związku Sowieckiego. Taki los spotyka prawie 50 tys. mieszkańców Górnego Śląska. O tych tragicznych wydarzeniach mówi dr Dariusz Węgrzyn, autor opracowania, w którym zebrał 46 202 biogramy wywiezionych. Warto posłuchać!
-
Czego wciąż nie wiemy o pacyfikacji strajku „Wujek”? Dlaczego to właśnie ta kopalnia była miejscem najtragiczniejszych wydarzeń stanu wojennego? Kto podjął decyzję o strzelaniu do górników? Dlaczego ZOMO weszło do kopalni, choć nie było szkolone do walki na terenie zakładów pracy? Odpowiedzi na te i inne pytania w rozmowie z historykiem ŚCWiS, dr. Dariuszem Węgrzynem. Warto posłuchać!
-
W latach 60. i 70. XX w. ludzie nawzajem straszyli się opowieściami o krążącej po Polsce czarnej wołdze, w której miał jeździć ktoś, kto porywa dzieci. Przemysław Semczuk, autor książki "Czarna wołga. Kryminalna historia PRL", wyjaśnia, że choć to była tylko legenda, to jednak narodziła się nie przypadkiem. Czy więc naprawdę należało bać się czarnej wołgi? Warto posłuchać!
-
W latach 1974-1982 mieszkańców Górnego Śląska terroryzował Joachim Knychała, cichy i nieśmiały cieśla górniczy pochodzący z Bytomia. Mężczyzna, będący wzorowym mężem i ojcem dwójki dzieci, okazyjnie przemieniał się w bezwzględnego kata kobiet. Wykorzystując swoje umiejętności cieśli górniczego, z niezwykłą precyzją posługiwał się siekierą. Po dokonaniu morderstwa dokonywał także gwałtu, a zbezczeszczone zwłoki porzucał.
Wampir z Bytomia niewątpliwie czerpał inspirację od Zdzisława Marchwickiego, skazanego za szereg morderstw. Knychała śledził bacznie proces i publikacje dotyczące Marchwickiego. Pojawił się nawet na jednej z rozpraw, po wcześniejszym uzyskaniu specjalnej przepustki.
Jego historię szczegółowo zrekonstruował Przemysław Semczuk w swojej książce "Kryptonim Frankenstein", starając się zgłębić psychikę zabójcy, przedstawiając przebieg śledztwa i działania organów ścigania, jednocześnie barwnie opisując realia tamtego okresu. Teraz dzieli się szczegółami swojego dziennikarskiego śledztwa z słuchaczami podcastu ŚCWiS "Kryminalne labirynty PRL-u".
-
16 grudnia 1981. Katowice. Kopalnia „Wujek”. Mieli po 13 lat. Rafał, Grzegorz, Adam, Tomek. Oglądali apokalipsę z dachu wieżowca przy ul Wincentego Pola. To jest ich historia.
Tymi słowami zaczyna się spektakl Teatru Śląskiego „Wujek.81. Czarna ballada”, w reżyserii Roberta Talarczyka. On sam był jednym z chłopców, którzy wtedy, w dniu pacyfikacji przez ZOMO kopalni „Wujek”, patrzyli na te wydarzenia z dachu wieżowca. Spektakl jest więc opowieścią o nich, albo raczej ich opowieścią, ale też historią dziewięciu górników, którzy tego dnia nie wrócili do domu. To jednocześnie opowieść o życiu na Śląsku w tamtym czasie. Jak można przeczytać na stronie internetowej Teatru Śląskiego, „to nie jest pieśń żałobna ani wesoła przyśpiewka. To jest czarna ballada.”
O tej czarnej balladzie - spektaklu Teatru Śląskiego i tragedii, która miała miejsce na "Wujku"; o katowickim Brynowie teraz i 40 lat temu; o budowaniu śląskiej tożsamości rozmawiamy z Robertem Talarczykiem.
Warto słuchać! -
Przez sześć lat, miasta Górnego Śląska i Zagłębia żyły w strachu przed "Wampirem z Zagłębia". Kobiety bały się wracać wieczorami do domów, bo każda z nich mogła stać się ofiarą seryjnego mordercy. Ojcowie i mężowie eskortowali swoje córki i żony do domów. Milicjantki w cywilnych strojach były "wystawiane" na przynętę. MO zwiększyła liczbę patroli. Mimo to kobiety wciąż ginęły..
Fala grozy zalała tereny aglomeracji katowickiej wraz z pierwszym morderstwem, 7 listopada 1964 roku. I trwała aż do 6 stycznia 1972 roku, gdy wytypowany na 'Wampira z Zagłębia" Zdzisław Marchwicki został aresztowany w Dąbrowie Górniczej. Sąd uznał go za winnego zamordowania 14 kobiet i usiłowania zabójstwa kolejnych 7. Wyrok wykonano poprzez powieszenie 26 lub 29 kwietnia 1977 roku w garażu Aresztu Śledczego w Katowicach. Już wtedy istniały jednak poważne wątpliwości co do winy Marchwickiego. O jednej z najbardziej przerażających i kontrowersyjnych historii kryminalnych w PRL rozmawiamy z Przemysławem Semczukiem, autorek książki "Wampir z Zagłębia".
-
Czy funkcjonariusze SB zamordowali w 1989 roku ks. Sylwestra Zycha? Rozmowa z dr. hab. Patrykiem Pleskotem
Rok 1989 – okrągły stół, wybory czerwcowe, powstanie rządu TadeuszaMazowieckiego, słowem początek końca komunizmu w Polsce. A jednak w tym właśnie roku w dziwnych okolicznościach śmierć ponoszą ludzie, którzy już wcześniej byli szykanowani przez Służbę Bezpieczeństwa: ks. Stanisław Suchowolec, ks. Stefan Niedzielak, ks. Sylwester Zych.
Co przemawia za tym, że nie były to przypadkowe zgony, ale mordy polityczne? Czy do ostatnich dni PRL działało w niej specjalne komando śmierci? I czy stworzyli je funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa?
Na te pytania odpowiada dr hab. Patryk Pleskot, autor książki „Zabić. Mordy polityczne w PRL”, na co dzień naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie.
-
Skąd tyle niewiadomych w sprawie śmierci ks. Stanisława Suchowolca w 1989 r.? Rozmowa z dr. hab. Patrykiem Pleskotem
Dlaczego śmierć ks. Stanisława Suchowolca 30 stycznia 1989 r. wygląda na mord polityczny, a nie na wynik przypadkowego zaprószenia ognia? Czy ma z nią coś wspólnego trójka osób widziana wtedy w pobliżu domu księdza i czy ci ludzie byli oficerami SB? I jaki związek z tym wszystkim może mieć śmierć innego oficera SB kilka dni wcześniej? Dlaczego w tej spawie więcej znaków zapytania niż jasnych odpowiedzi?Na te pytania odpowiada dr hab. Patryk Pleskot, autor książki „Zabić. Mordy polityczne w PRL”.
- Laat meer zien